Leszek Miller: Im dłużej, tym gorzej

2012-11-28 3:00

Szczyt w Brukseli zakończył się zapowiedzią kolejnego. U nas oczywiście dyskusja, czy Tusk dobrze rozegrał swoją partię. Zwolennicy go chwalą, przeciwnicy ganią. Mnie martwi zupełnie co innego. Martwi mnie obojętność, z jaką obywatele traktują europejskie problemy. Mam wrażenie, że jeśli Polacy już o tym myślą, to pod kątem, ile da się z tej "brukselki" jeszcze wycisnąć. A przecież Unia to o wiele więcej niż pieniądze, to wielka szansa dla Polski - na rozwój i na to, że wreszcie przestaniemy być w Europie samotni.

Gdy moja ekipa wprowadzała Polskę do Unii, Polacy dobrze to rozumieli i z radością akceptowali. CBOS w raporcie z kwietnia 2006 roku informował, że 80 proc. badanych było z tego zadowolonych. Tylko co dziewiąty Polak był przeciwnego zdania. Wtedy, po dwóch latach integracji, liczba respondentów przekonanych, że przynosi ona krajowi więcej zysków niż strat, była trzykrotnie większa (54 proc.) niż liczba tych, którzy wyrażali opinię przeciwną (18 proc.).

Dziś, po siedmiu latach rządów prawicy i sprzyjających jej mediów, sytuacja zdecydowanie zmieniła się na gorsze. Listopadowe badanie przeprowadzone przez TNS Polska na zlecenie TP SA, jest dla zwolenników Unii przygnębiające. Tylko 27 procent Polaków oceniło pozytywnie wpływ Unii Europejskiej na ich życie, czyli że liczba zadowolonych z naszego członkostwa w ciągu siedmiu lat rządów PO-Pis-u spadła aż o połowę. Zdaniem ponad połowy badanych (54 procent) nic się nie zmieniło. Polacy na każdym kroku wręcz potykają się o dowody unijnych dobrodziejstw: autostrady, dworce, hale sportowe, komunikacja miejska, oczyszczalnie ścieków, odnowione miasteczka, obwodnice, a mimo to nie są zadowoleni. Prawica, niestety udanie, narzuciła Polsce zapyziałe przekonanie o wyższości "polskich wartości" nad europejskimi. Od siedmiu lat Polacy pokazują Europie zaciętą twarz człowieka przekonanego o swej wyjątkowości. Żądającego pieniędzy, bo mu się należą. Europa to widzi i słyszy - tę niechęć do europejskiej flagi i kult pojawiających się coraz częściej flag o faszystowskiej proweniencji, widzi nacjonalistyczne gesty, słyszy kiboli, widzi i czuje niechęć okazywaną sobie podczas byle procesji, przy każdej prawicowej okazji. Specjalnie używam określenia "prawica", nie rozdzielając jej liderów. W kwestii naszego członkostwa w Unii są jednością. Tusk sprawia oczywiście o wiele lepsze wrażenie, ale liczą się czyny, a nie wrażenie. Wspólna Europa to nie tylko szansa na dostatek materialny, ale także na prawdziwą wolność człowieka - osiedlania się, myślenia, przekonań, wiary… To jest dla Kościoła nie do przyjęcia. Ale tylko w Polsce Kościół ma tak wiernopoddańczych wykonawców swoich średniowiecznych niekiedy fobii. Rządy Kaczyńskiego i Tuska jak ognia unikały i unikają przyjęcia przez Polskę europejskich zobowiązań z zakresu praw człowieka. Za rządów PiS Polska sprzeciwiła się Karcie Praw Podstawowych, Polska Tuska do tej pory nie wycofała się z protokołu brytyjskiego, który jej stosowanie ogranicza. Polska prawica wespół z polskim Kościołem chce kasy, a nie otwartości na świat. Jednak im bardziej prawica akcentuje swój model polskiej suwerenności, tym bardziej czyni z nas Europejczyków drugiej kategorii. Tym dłużej będzie to trwało, im dłużej prawica pozostanie przy władzy.