Te wyniki powinny być tym bardziej niepokojące, że rząd Zjednoczonej Prawicy nie ma od miesięcy najlepszej passy. Wewnętrzne spory, pasmo afer, kontrowersyjne ustawy, wisząca na włosku większość parlamentarna a to wszystko w cieniu narastającej fali epidemii, z którą władza radzi sobie umiarkowanie skutecznie. Wydawałoby się, że to idealna sceneria dla przeciwników rządu.
Okazuje się jednak, że znużone społeczeństwo wcale nie wypatruje z nadzieją zmiany. Bo ocenia wianuszek partii opozycyjnych jako niewystarczająco dojrzały do przejęcia władzy. Trudno z tym werdyktem dyskutować, warto się zastanowić jaka jest jego geneza. Co czyni – w oczach przeciętnego Polaka – opozycję niezdolną do rządzenia?
Wymieniłbym dwie kwestię: brak programu i Krystynę Jandę. Donald Tusk uparł się, że do pokonania PIS-u nie potrzebny jest pozytywny program, wystarczy sama krytyka władzy. Pod tym względem nie różni się akurat od swoich poprzedników, czyli Borysa Budki i Grzegorza Schetyny, którzy przez ładnych parę lat proponowali wyborcom jedynie histerię, a nie wizję. Tusk nie dał tu akurat dobrej zmiany i Platforma programowo nie przedstawia żadnego programu poza „antypisizmem”. Czy to skuteczna strategia? Kolejne wybory i ostatni sondaż pokazują, że niekoniecznie. To aż dziwne, że mądrzy ludzie nie uczą się na błędach. Może z tego płynąć wniosek, że wcale nie są tacy mądrzy.
Brak programu to jeden problem, a polityczna nadaktywność celebrytów to problem drugi. Postaci w typie Krystyny Jandy postrzegane są jako związane z opozycją, więc kiedy pani Krystyna opublikuje jakiegoś szczególnie durnego twitta, albo opowie jak to musi mrozić chleb z powodu drożyzny, idzie to na konto Platformy Obywatelskiej. Oczywiście, Janda jest tu postacią symboliczną i takich Jand jest na tyle dużo, że zawsze akurat któraś coś palnie. I dopóki te lotne brygady nie wpadną na to, żeby trochę pomilczeć, to opozycja będzie uznawana za niegotową do przejęcia władzy. Co – w związku z tym – potrwać może jeszcze całkiem długo.