A jednak Marcinkiewicz – choć wyśmiewany i niesławny – odegrał w polskim życiu publicznym bardzo pozytywną rolę. Istotną rolę prorodzinną. Acz nieświadomie, niechcący, a nawet wbrew sobie. Myślę, że jego przykład spowoduje, że każdy facet przeżywający kryzys wieku średniego zastanowi się dwa razy, zanim zdecyduje się porzucić żonę i związać z młodszą, atrakcyjną i głodną burzliwej miłości kobietą.
Los Marcinkiewicza jest bowiem przestrogą żywcem wyjętą z konserwatywnych opowiastek. Oto facet na szczycie, upojony sukcesami, decyduje się rozwieść i uatrakcyjnić swój żywot upojnym związkiem z powabną oraz młodszą laską. I w tym momencie wszystko zaczyna się walić. Laska okazuje się niezbyt zrównoważoną osobą, a romantyczna przygoda zamienia się w koszmar, w którego finale do akcji wkracza komornik. Przed którym nasz bohater musi uciekać oknem, czy jakoś tak.
Nie wiem, jak inni faceci w średnim wieku, ale ja potrafię uczyć się na czyichś błędach. Kiedy obserwuję upadek Marcinkiewicza, czuję się w swoim – już całkiem długotrwałym małżeństwie – szczęśliwy i spełniony. Młodsze laski, które myślą tylko o seksie? Nie, dziękuję. Wolę moje nudne, pozbawione wariatek życie.
W imieniu wszystkich facetów przeżywających kryzys wieku średniego: dziękujemy ci, Kaziu.