Sęk w tym, że puchate kłapouchy nie za bardzo chciały się w Australii przyjąć. Podejmowano bodaj pięć prób i dopiero ostatnia okazała się udana. Przy czym słowo „udana” średnio opisuje to, co nastąpiło. Pojawienie się na antypodach królików było czymś w rodzaju bomby atomowej, która rozwaliła miejscowy ekosystem.
Dzisiaj króliki są największa plagą Australii i straszliwym problemem dla tamtejszych farmerów. Mnożą się na potęgę, niszczą uprawy, wypierają miejscową faunę. Na walkę ze szkodnikami wydaje się gigantyczne sumy dolarów, a na front rzuca się ciężki sprzęt w postaci buldożerów. Człowiek niszczy też ich populacje przy pomocy ogromnych, kontrolowanych pożarów. Skutek jest jednak mizerny.
Australijskie króliki są symbolem problemu, który człowiek sam sobie stwarza. Dla Platformy Obywatelskiej królikiem jest obecnie Lewica. Lewica, która – przypomnijmy – znajdowała się na zupełnym politycznym marginesie. Po aferze Rywina, dziwnym pomyśle z kandydaturą Magdaleny Ogórek i klęsce w poprzednich wyborach postkomunistyczna lewica cicho dogorywała, a niekomunistyczna goniła w piętkę.
Ale Grzegorz Schetyna dał lewicy drugie życie podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego. Miejsca w Brukseli z list Koalicji Europejskiej zdobyli choćby Leszek Miller czy Włodzimierz Cimoszewicz. To był punkt zwrotny. Lewica dobrze wykorzystała tlen, jaki dostała o Schetyny i nabiera coraz więcej wiatru w żagle.
Według ostatnich sondaży Lewica dogania Platformę Obywatelską. Króliki się mnożą szybciej niż przewidywano. Znacznie szybciej.
Jakiej Polski chce lewica? Obejrzyj wywiad z posłem Maciejem Gdulą w programie "Twarzą w Twarz"