Przede wszystkim Irańczycy są bardziej nacjonalistami niż fundamentalistami religijnymi. Są niebywale dumni ze swej przebogatej tradycji i wspaniałej historii, a jako Persowie patrzą z góry np. na Arabów, których uważają za nieokrzesanych prowincjuszy. Dlatego reżim coraz chętniej sięga po retorykę nacjonalistyczną, a nie islamską.
Irańczycy – mam tu na myśli przeciętnych obywateli, a nie funkcjonariuszy państwowych – są niebywale otwarci na obcych, którzy w ich kraju goszczą rzadko. Każdy cudzoziemiec może doświadczyć niespotykanej KOR??? życzliwości. Irańczycy często zatrzymują obcych na ulicy, dopytują, czy mogą im pomóc, zapraszają do domów, oferują noclegi. Nie ma w tym chęci zysku, jest ciekawość inności i bezinteresowna ludzka zacność KOR???. Miejscowi często zapraszają do meczetów, by przybysz mógł zobaczyć z bliska, jak wygląda duchowe życie tubylców. Mnie na nauczanie jakiegoś imama zaprosił przypadkiem spotkany starszy pan, w meczecie poczęstowano mnie herbatą, a potem… no cóż, niewiele rozumiałem z wykładu i w końcu sobie poszedłem, żegnany przez wszystkich bardzo sympatycznie.
W Iranie kobiety – choć zmuszone do zakrywania włosów, co często robią w bardzo elegancki, a wręcz seksowny sposób – są znacznie bardziej podmiotowe KOR?? niż w krajach arabskich. Pracują w różnych branżach. Poznałem np. reżyserkę, która samodzielnie robi filmy, i jest wielbicielką Krzysztofa Kieślowskiego. Iranki same też prowadzą samochody i… cóż, niekiedy zachowują się jak piratki drogowe.
Ludzie, których spotkałem, pozostają sceptyczni wobec reżimu. Przede wszystkim z powodów bytowych. Przeciętny Irańczyk nie jest zadowolony z poziomu swego życia. Każdy w miarę młody człowiek, z którym rozmawiałem, marzy o wyjeździe na Zachód. Na miejscu nikt nie widzi dla siebie przyszłości. Pod tym względem dzisiejszy Iran przypomina nieco schyłek PRL, kiedy to socjalizmu nikt nie traktował poważnie i wszyscy chcieli czmychnąć do RFN albo Ameryki. PRL w końcu się zawalił, Iran też czeka jakieś przesilenie. Mam nadzieję, że bezkrwawe.