Co symptomatyczne, z oburzenia przebijała specyficzna radość. Radość z tego, że „im” się nie powiodło. Że przygotowywana przez „nich” akcja spaliła na panewce. Radość z tego, że jest tak źle.Minęło jednak kilka godzin i serwery się przebudziły. I zaczęły funkcjonować. Całkiem dobrze. W mediach społecznościowych pojawiły się nowe doniesienia ze „szczepionkowego” frontu. Kilkakrotnie natknąłem się na z grubsza taki meldunek: „Przepraszam, mam nadzieję, że nie wyrzucicie mnie ze znajomych, ale udało mi się zapisać na szczepienie tatę”. W innym wariancie: „Przykro to przyznać, ale strona działa. Zapisałam na szczepienia rodziców.” Gdy serwery sobie nie radziły, rodziło to satysfakcję. Kiedy zaczęły funkcjonować, satysfakcja zamieniła się w rozczarowanie, smutek, czy nawet złość. A przynajmniej w tzw. mieszane uczucia – dobrze, że zapisałem rodziców na szczepienie, ale szkoda że rządowa strona jednak działa.Kolejny to przygnebiający dowód tego, że przestajemy funkcjonować jako wspólnota. Ale też potwierdza to pewną obserwację, którą poczyniłem jakiś czas temu. Otóż znam wielu ludzi, którzy bardzo krytycznie odnoszą się do tego co zwie się „narodowym charakterem” Polaków. Zarzucają im zawiść, ponuractwo, złość, egoizm, brak poczucia odpowiedzialności. Ciekawe jest to, że cechy te rzadko spotykam u tzw. przeciętnych Polaków, ale zawsze znajduje je u autorów tych krytycznych ocen. Tak jakby nieświadomie mówili o sobie. W psychologii zjawisko to określa się mianem projekcji. I jest – przynajmniej ostatnio – znacznie częstsze niż projekcja w kinie.
Igor Zalewski: Im gorzej tym lepiej
O północy, gdy zaczęły się internetowe zapisy na szczepienia seniorów, w sieci zabulgotało. Zewsząd napływały doniesienia, udokumentowane zdjęciami, że rządowa strona „szczepionkowa” nie działa. Skandal, państwo z papieru, żenada, jak zwykle im się nie udało – taki był z grubsza ton komentarzy.