Tych którzy Unię lubili, irytowała z kolei jej nieruchawość i taka, powiedzmy, inteligencka fajtłapowatość. Faktycznie, Unia Wolności rozpoczynała żywot jako potężna formacja polityczna, ale zadziwiająco szybko traciła kolejne aktywa. W końcu jej głównym atutem była przychylność mediów z „Gazetą Wyborczą” na czele. „Gazeta”, czyli ogon, machała psem, czyli Unią.
Stagnacja i nieudolność UW frustrowały także jej członków. Wreszcie, po przejęciu władzy w partii przez Geremka, liberałowie uznali, że z tej mąki już nie będzie chleba. Pod wodzą Donalda Tuska opuścili Unię i założyli nową, prężną, energiczną organizację. Tak powstała Platforma Obywatelska. Unia mimo heroicznych wysiłków GW ostatecznie zatonęła.
Ale czas płynie. I dzisiaj dobre notowania Szymona Hołowni pokazują, że wielu ludzi, którzy przez lata głosowali na PO, jest nią bardzo rozczarowanych. Bo po latach Platforma zatraciła swe zalety, wyłysiała, przytyła i upodabnia się coraz bardziej do nieboszczki protoplatstki. Także irytuje wyniosłością i arogancką elitarnością. Także przygnębia nieudolnością liderów. I także jej największy obecnie atut to sympatia mediów oraz artystów.
Dzisiejsza PO to wypisz wymaluj Unia Wolności z początków XXI w. Z tamtych czasów wyjęty jest też żywcem głód czegoś nowego, który dopadł środowiska liberalne. Wygląda na to, że Hołownia dobrze wyczuł moment. A to już coś.