Na Nowogrodzkiej popełniono błąd, obsesyjnie koncentrując się na majowym terminie wyborów. Liderzy PiS uznali, że warto przeć do jak najwcześniejszej elekcji, bo gwarantuje ona łatwe zwycięstwo Andrzejowi Dudzie. Stąd forsowanie wyborów korespondencyjnych. Po raz pierwszy od dawna prawica drastycznie rozminęła się ze społecznym odczuciami. Ale przede wszystkim, wikłając się w serię dość rozpaczliwych działań i fundując sobie kryzys wewnętrzny, zaczęła tracić kontrolę nad sytuacją. W efekcie nastąpiło to, czego tak bardzo się obawiano. PiS i Andrzej Duda słabną. Słabną nie w efekcie recesji, zmęczenia lockdownem czy rozmiarów epidemii. Słabną w wyniku kryzysu wyborczego.
To, że wczoraj odbywały się wybory, które się nie odbywały, to kompromitacja prawicy. Ta blizna pozostanie i będzie szpecić wizerunek Zjednoczonej Prawicy, która zresztą wciąż balansuje na krawędzi rozpadu. Bardzo prawdopodobne, że odroczenie wyborów do jesieni, przed czym PiS tak bardzo się zapierał, byłoby dla prawicy o wiele mniej kosztowne. Nie tylko zresztą dla prawicy, lecz także dla czegoś co nieco górnolotnie można by nazwać powagą wyborów prezydenckich.
Natomiast kompromitacją całej naszej klasy politycznej jest to, że w obliczu tak potężnego kryzysu, nawet nie podjęto próby dialogu i poszukania planu, który byłby do zaakceptowania dla wszystkich. Każdy próbował wyszarpać dla siebie jak najwięcej i to była cała jego strategia. Nie było żadnego pozytywnego bohatera.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj