Pani Igo, szacunek!
Polityka tymczasem wkroczyła właśnie do turnieju wimbledońskiego, bodaj najbardziej prestiżowego na świecie. Kierownictwo zawodów wykluczyło z nich tenisistów z Rosji i Białorusi. W rezultacie dwie tenisowe światowe federacje w geście sprzeciwu wobec tej decyzji zapowiedziały, że nie będą za Wimbledon w tym roku przyznawać punktów, a duża grupa najlepszych tenisistów decyzję Anglików skrytykowała, wahając się, czy w ogóle brać w turnieju udział.
W Polsce nastroje są tak histeryczne, że trudno nawet zadawać takie pytania, ale one są przecież zasadne: czy jest słuszne, żeby wykluczać z rywalizacji sportowej zawodników za samo obywatelstwo, nawet jeśli na temat wojny w ogóle się nie wypowiadają, a więc w żaden sposób jej nie wspierają? Czy może już sam brak potępienia jest uznawany za naganny? Wielu tenisistów uznało to za dyskryminację. Można się z tym stanowiskiem nie zgadzać, ale przecież to faktycznie nie jest sprawa zero-jedynkowa. Czy zawodnik ma ponosić koszty polityki władz swojego państwa, na którą nie ma najmniejszego wpływu? Czy nie mamy tutaj do czynienia z jakimś rodzajem bezrozumnego fanatyzmu, który w Polsce sprawił już, że z afiszy pospadali Prokofiew czy Czechow – bo faktycznie Putina nie potępili? Może dlatego, że od dawna nie żyją.
Nieuchronnie pytanie o tę sytuację zadano w końcu naszej tenisistce. Ta zaś odpowiedziała w sposób zaiste mistrzowski: „Staram się unikać powiedzenia wprost tego, co myślę. Każde rozwiązanie komuś zaszkodzi. Z jednej strony jako numer jeden rankingu czuję, że coś powinnam zrobić, ale z drugiej mam tylko 20 lat i brakuje mi odpowiedniego doświadczenia życiowego. Kiedy będę gotowa powiedzieć więcej, to powiem. […] Rosyjscy zawodnicy nie są odpowiedzialni za decyzje władz ich kraju, ale sport zawsze był wykorzystywany w polityce”.
Iga Świątek zaimponowała mi tymi słowami ogromnie. Paradoksalnie – trzeba mieć w sobie właśnie wielką dojrzałość, żeby uznać swój brak dojrzałości do zajmowania się niektórymi sprawami. Większość celebrytów, także sportowców, ulega pokusie, żeby kłapać dziobami w jakiejkolwiek sprawie, gdy tylko podstawi im się pod usta mikrofon. Z tego kłapania zwykle wychodzą jakieś niestworzone głupoty. Świątek tymczasem ma świadomość skomplikowania zagadnienia, o które ją zapytano, a także tego, że jej 20 lat życia – z wielkimi, naprawdę imponującymi sukcesami sportowymi – to za mało, żeby wyrażać stanowczą opinię w kwestii tak trudnej politycznie i etycznie. To postawa tak rzadka w dzisiejszych czasach, że godna odnotowania i pochwały.
Nawet nie interesując się sportem wiedziałem, że Iga Świątek to po prostu mądra dziewczyna. Sam talent nie wystarczy, do osiągnięcia takich sukcesów potrzebna jest jeszcze właśnie mądrość, z której bierze się samodyscyplina. Po tej wypowiedzi mogę tylko napisać: pani Igo, szacunek!