Otóż do wyborów wystawia się niezwykle popularnych w terenie działaczy, którzy cieszą się szacunkiem wyborców. Obywatele masowo zaznaczają ich nazwiska na kartach do głosowania, wierząc, że będą ich reprezentantami w parlamencie. W rzeczywistości lokalne autorytety startują tylko po to, żeby nabić głosów swojej partii, bo sami z mandatów poselskich korzystać nie zamierzają. Gdy oni rezygnują, w ich miejsce wchodzą inni.
W ten oto sposób do Sejmu wejdą mniej znani i dużo mniej cenieni politycy, którzy bez tego cwaniactwa nie mieliby szansy na mandat poselski. Czy to nie jest zwykłe oszukiwanie wyborców? Przecież wybrali jednego, a dostaną kogoś zupełnie innego! Niestety, nasz system wyborczy pozwala na takie kombinacje.
Do następnych wyborów są aż cztery lata, wystarczająco dużo czasu, żeby zakazać takich praktyk. No i warto zapamiętać nazwiska Adama Jarubasa i Krzysztofa Hetmana, którzy swoich wyborców zrobili w kukułę, żeby w przyszłości nie dać się im znowu wykiwać.