Wyjaśnienia lepszych notowań dla miernej, biernej i pozbawionej pomysłu na rządzenie opozycji należy szukać w szeregach samej Platformy i wśród jej dotychczasowych przyjaciół. To, co nie udało się PiS i SLD przez trzy lata, udało się prof. Leszkowi Balcerowiczowi w ciągu kilku tygodni. Ten dotychczasowy admirator premiera Tuska stał się jego najzagorzalszym przeciwnikiem. Skutecznym z powodu swojego olbrzymiego autorytetu i siły argumentów. W sposób bezwzględny obnażył socjalistyczną twarz rzekomo liberalnego gabinetu. A to trafiło do elektoratu Platformy i najwyraźniej go przeraziło, w przeciwieństwie do bredni o ruskich laserach, magnesach i sztucznej mgle.
Tusk dostał cios ze strony, z której się najmniej spodziewał. Teraz musi się przygotować na kolejne - z partyjnych szeregów. Na stronie 2 piszemy dziś o wojnie w Platformie o miejsca na listach wyborczych. Choć do wyborów jeszcze daleko, to już zaczęła się ostra rywalizacja pomiędzy zwolennikami premiera a ludźmi Grzegorza Schetyny. Dopóki walka buldogów toczyła się pod dywanem, Tusk mógł spać spokojnie. Teraz sen spędzają mu partyjni towarzysze i dotychczasowi sojusznicy. Nikt nie zaszkodzi Platformie tak bardzo, jak ona sama.