Dziś, kiedy już znamy niemal wszystkie oficjalne wyniki wyborcze, wiemy, że gros naszych antybohaterów do samorządu się nie dostało. Można by się pochwalić i powiedzieć, że to świadczy o olbrzymiej sile naszej gazety. Ale tak naprawdę to nie my zdecydowaliśmy o tym, kto ma zostać radnym, burmistrzem czy prezydentem. My tylko opisywaliśmy zachowania, czasem niecne, kandydatów. A decyzję podjęli przy urnach obywatele.
Nie będę ukrywał, że cieszę się z takiej ich decyzji. Że cieszę się, iż do samorządu nie trafił jakiś zakompleksiony antysemita czy pani, która głosuje na cztery ręce. Ale cieszę się przede wszystkim z tego, że mamy silne społeczeństwo obywatelskie, które potrafi dokonywać rozsądnych wyborów, kierując się rzeczywistymi osiągnięciami kandydata, a nie jego albo partyjną propagandą.
Nie mam wątpliwości, że wśród niemal 2500 właśnie wybranych wójtów, burmistrzów i prezydentów oraz kilkudziesięciu tysięcy radnych nie wszyscy będą wzorami cnót, pracowitości i uczciwości. Jak życie pokazuje, znajdą się wśród nich złodzieje, oszuści, czy drobni krętacze przedkładający interes prywatny nad dobro lokalnej społeczności. Ale każdy z nich musi mieć świadomość, że "Super Express" będzie im patrzył na ręce. A za cztery lata rozliczą ich wyborcy. I nie będzie przebacz. Na tym polega siła społeczeństwa obywatelskiego - ci, którzy zawiedli nasze zaufanie, muszą odejść.