Hubert Biskupski o obietnicach premiera: Obiecanki cacanki, a głupiemu radość

2014-01-13 3:00

- Umowy śmieciowe to praca odarta z godności i pozbawiająca ludzi nadziei na dobrą przyszłość - oświadczył premier Donald Tusk i zapowiedział wiele zmian. - To będzie czas przyjaznej administracji - wtórował szefowi rządu jego minister finansów, również zapowiadając "innowacyjne" rozwiązania. Słuchając tych słów, można było odnieść wrażenie, że koalicja PO-PSL kilka dni temu wygrała wybory i właśnie przedstawia pakiet reform, które mają poprawić los obywateli umęczonych panowaniem podłego, niekompetentnego rządu. Sęk w tym, że koalicja PO-PSL rządzi naszym państwem sześć lat z okładem, a premier, podsumowując aktualny stan rzeczy na wielkiej konferencji prasowej (m.in. wysokie bezrobocie, długość kolejek do lekarzy, rozwój infrastruktury itd.), sam sobie wystawił niezbyt pochlebną cenzurkę. Dość złośliwości i przyjrzyjmy się tylko dwóm obietnicom premiera (szczegółowo piszemy o sprawie obok i na str. 6).

Koniec z indywidualnym wypełnianiem PIT. Nie bardzo dostrzegam sens tego przedsięwzięcia. To znaczy dostrzegam, ale korzyści widzę tylko po stronie państwa - urzędy skarbowe będą ściślej kontrolować nasze rozliczenia, starając się zapewne wyperswadować nam skorzystanie z ulg. Pojawia się od razu pytanie o wspólne rozliczenie z małżonkiem, o ulgi na dzieci, IKZE itd. A może to przygrywka, by zlikwidować wszystkie odpisy? Zapewne trzeba też będzie zatrudnić armię urzędników, by rozliczyła ponad 20 milionów deklaracji podatkowych,

no chyba że obecną administrację zawali się dodatkową gigantyczną pracą. Dostrzegam jeszcze jedną korzyść - dla państwa rzecz jasna. Obywatel, który nie będzie widział swojego PIT-u, a w zasadzie zobaczy go przelotnie, nie będzie też wiedział, ile tak naprawdę pieniędzy oddaje państwu w postaci składki zdrowotnej, emerytalnej i samego podatku.

Darmowy podręcznik dla pierwszaków. Fantastyczna idea, ale edukacja nie kończy się na siódmym roku życia. Darmowe podręczniki mają dzieci - nie tylko pierwszaki, ale wszyscy uczniowie, m.in. w takich krajach, jak: Wielka Brytania, Belgia, Cypr, Czechy, Finlandia, Grecja, Holandia, Islandia, Słowacja, Szwecja, Włochy. W Niemczech rodzice płacą tylko jedną trzecią ich ceny. Więc to, co obiecuje premier, tylko w minimalnym stopniu przybliża nas do cywilizowanej Europy. Swoją drogą, ciekawe, od kiedy będą te darmowe podręczniki i czy ciężar ich sfinansowania nie zostanie przerzucony na samorządy.