Hubert Biskupski: Ja nie zagłosuję na Krzysztofa Piesiewicza

2011-07-18 4:00

Niemal cztery lata temu w wyborach parlamentarnych na Krzysztofa Piesiewicza zagłosowało 547 479 osób. Ponad pół miliona osób uwierzyło, że człowiek o wspaniałym życiorysie i niekwestionowanym dorobku kulturalnym będzie godnie reprezentował ich interesy w izbie wyższej. Uwierzyłem również i ja.

Niestety, Piesiewicz zawiódł moje zaufanie. I to zawiódł aż dwukrotnie. Raz, gdy wplątał się w obyczajowy skandal), drugi raz, gdy nie potrafił z twarzą pożegnać się z polityką po ujawnieniu tego skandalu przez "Super Express".

Krzysztof Piesiewicz oświadczył w rozmowie z Tomaszem Lisem opublikowanej w dzisiejszym "Wprost", że będzie ponownie ubiegał się o mandat senatora. "Decyzja o startowaniu wymaga ode mnie odwagi. Ale myślę, że to jest w jakimś sensie konieczność" - mówi senator. A jeszcze kilka miesięcy temu zapewniał na łamach "Super Expressu", że wyklucza swój start w wyborach...

W ciągu raptem kilku dni ukazały się dwa obszerne wywiady z Krzysztofem Piesiewiczem. W centrowo-lewicowym "Wprost" i w zdecydowanie bardziej prawicowej "Rzeczpospolitej" ta sama optyka - Piesiewicz to niewinna ofiara. Bez wątpienia padł on ofiarą szajki bezwzględnych szantażystów (w tej sprawie toczy się już proces), ale moim zdaniem nie tylko. Mam nieodparte wrażenie, że padł też ofiarą swojej żądzy, naiwności i zwykłego tchórzostwa. Najpierw wdał się w co najmniej dziwne kontakty, w których mogły pojawić się narkotyki. Później uległ żądaniom szantażystów i płacił im olbrzymie pieniądze w zamian za obietnicę milczenia, zamiast zgłosić sprawę na policji. A na koniec nie miał odwagi stanąć przed organami ścigania. Prokuratura chciała postawić senatorowi zarzut popełnienia przestępstwa opisanego w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii (chodzi m.in. o nakłanianie do zażywania narkotyków). Ale nie mogła, bo koledzy senatorowie nie zgodzili się na uchylenie immunitetu, a i on sam nie wyraził takiej woli. Gdyby senator usłyszał zarzuty, gdyby stanął przed obliczem sprawiedliwości, to niezawisły sąd mógłby rozstrzygnąć o jego winie bądź niewinności. Mielibyśmy absolutną jasność, czy rzeczywiście, tak jak przekonuje senator, jest tylko niewinną ofiarą.

Cztery lata temu głosowałem na Piesiewicza. W tym roku będę musiał poszukać sobie innego kandydata, bo on zawiódł moje zaufanie.