Można się z tego oczywiście pośmiać i zapomnieć. Nie pierwsza i wcale to nie największa głupota, jaką walnął polityk. Ale można się też chwilę zadumać nad poziomem kształcenia w naszym kraju.
Robert Biedroń nie jest, nie przymierzając, hodowcą norek jak jeden z jego partyjnych kolegów, albo słuchaczem w partyjnej Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR. Ten czołowy działacz Ruchu Palikota ukończył studia z zakresu politologii na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie. Został także doktorantem Wydziału Nauk Politycznych na Akademii Humanistycznej w Pułtusku.
Biedroń udowadnia tezę Palikota: mamy najgorszy na świecie system edukacji
To zastanawiające, że magister politologii robiący doktorat z nauk politycznych nie ma większego pojęcia o funkcjonowaniu Sejmu. To trochę tak, jakby absolwent medycyny na pytanie, co to jest woreczek żółciowy, odpowiedział, że to woreczek, w którym trzyma się żółte kuleczki.
Robert Biedroń jest doskonałym przykładem tezy postawionej przez nikogo innego, jak Janusza Palikota, że mamy jeden z najgorszych na świecie systemów edukacji. Ani jedna z polskich wyższych uczelni nie znalazła się w setce najlepszych uczelni świata. Ciężko znaleźć wśród światowej sławy naukowców naszych rodaków. Niestety, zamiast nauki myślenia w naszych szkołach wciąż obowiązuje stara zasada trzech Z - zakuć, zaliczyć, zapomnieć.