Oferta miała dotyczyć poparcia ratyfikacji Funduszu Odbudowy w zamian za wpisanie do Krajowego Planu Odbudowy niektórych postulatów Polski 2050. - Wtedy powiedzieliśmy ministrowi Dworczykowi bardzo jasno: jeżeli mamy rozmawiać, to chcemy to zrobić ze wszystkimi po naszej stronie. To znaczy chcemy, żeby on usiadł z całą opozycją - mówi Hołownia. - Bo to nie są pieniądze Kaczyńskiego czy Lewicy, ale nas wszystkich, niezależnie od tego na kogo głosowaliśmy i jaką partię reprezentujemy.
Kamila Biedrzycka: Rozmawiam z nowym liderem opozycji?
Szymon Hołownia: Nie. Ale mam nadzieję, że rozmawia pani z liderem propozycji dotyczących tego, jak Polska mogłaby być poukładana. Dwa tygodnie temu opublikowaliśmy kompleksowy plan zmiany systemu ochrony zdrowia, czego nie zrobił nikt od 30 lat. Mamy pakiet klimatyczny, teraz wzięliśmy się za edukację. I to będzie nasz kolejny kamień milowy. My się nie zastanawiamy nad naszą tytulaturą, tylko po prostu robimy robotę.
- Proszę nie dziwić się pytaniom o lidera, bo trudno oprzeć się wrażeniu, że opozycja jest w totalnej rozsypce.
- My jednak jesteśmy nowym bytem wchodzącym na scenę, na której jakieś stare relacje odgrywają role znane i niezmienne od 20 lat. Przyglądamy się temu czasem z zaciekawieniem, czasem z irytacją, czasem próbując znaleźć jakieś konstruktywne elementy. W ostatnich tygodniach jestem po doświadczeniach chyba dwóch prób spotkania sił opozycyjnych. W pierwszym przypadku chodziło o sprawdzenie możliwości odwrócenia większości i doprowadzenia do zmiany rządu. A za drugim razem – i to jest kwestia ostatnich dni – chodziło o ustawę wdrożeniową, która będzie towarzyszyć Funduszowi Odbudowy. I rzeczywiście pewne rzeczy idą opornie. Opozycyjna część sceny politycznej przechodzi teraz pewną dekompozycję i może to wreszcie sprawi, że będzie sprawczość na opozycji (…) potrzebny jest nowy model współpracy, a nie opowieść nie o Platformie czy kimkolwiek innym jako o hegemonie opozycji. Trzeba pokazać umiejętność koncyliacji, posiadania i załatwiania wspólnych spraw. Tymczasem na tzw. starej opozycji jest cały czas takie myślenie tożsamościowe – kto kogo wchłonie, kto nad kim będzie panował.
- Kto jest odpowiedzialny za tak spektakularną porażkę opozycji przy okazji głosowania nad ratyfikacją Funduszu Odbudowy?
- Nie wiem. My od samego początku jasno i wyraźnie mówiliśmy jakie jest nasze stanowisko w tej sprawie i jak, naszym zdaniem, należy zagłosować.
- To prawda, że pan odmówił rozmów z PiS w tej sprawie?
- Kontaktował się z nami minister Dworczyk, ze mną osobiście także, proponując, żebyśmy się zastanowili czy niektórych z naszych postulatów nie da się wdrożyć do Krajowego Planu Odbudowy. Miało się to odbyć w drodze rozmów bilateralnych z nim i z autorami KPO. I wtedy powiedzieliśmy ministrowi Dworczykowi bardzo jasno: jeżeli mamy rozmawiać, to chcemy to zrobić ze wszystkimi po naszej stronie. To znaczy chcemy, żeby on usiadł z całą opozycją i wtedy możemy rozmawiać, bo to będzie przy otwartej kurtynie i wspólnie, jednym frontem, a nie załatwiając jakieś deale.
- Czyli pan zachował się lojalnie w stosunku do partnerów z opozycji. Dlaczego, pana zdaniem, Lewica nie postąpiła podobnie?
- Myślę, że Lewica chciała w jakiś bardzo mocny sposób odróżnić się od całej reszty opozycyjnego tła i pokazać, że nie jest niczyją przystawką. Takie chęci czasami bywają sensowne, ale wszystko jest kwestią stylu i tego, jak się to rozgrywa. Jeśli chcecie pokazać, że nie jesteście przystawką i że naprawdę odpowiedzialnie myślicie o Polsce, to trzeba było powiedzieć PiS, że rozmowy mają się odbyć ze wszystkimi. Bo to nie są pieniądze Kaczyńskiego czy Lewicy, ale nas wszystkich, niezależnie od tego na kogo głosowaliśmy i jaką partię reprezentujemy. Ale podzielam pani obserwację, że kryzys opozycji jest dzisiaj bardzo głęboki i nie wiem czy nie najgłębszy w historii nowożytnej polskiej polityki. Ale wierzę, że w kilka miesięcy wyłoni się z niego jakiś nowy porządek. To jest przesilenie, które – mam nadzieję – pozwoli z Kaczyńskim wygrać.
- Wg sondaży PO nie daje rady. Borys Budka ma nieufność wyborców na poziomie niemal 60 proc. Może to jest moment, w którym to pan powinien wziąć na siebie odpowiedzialność?
- To nie jest tak, że się uchylam od odpowiedzialności i jeśli ktoś mi powie: „słuchaj, może byś ogarnął”, to ja nie ogarnę...
- ...ale kto ma to panu powiedzieć? Borys Budka?
- Chciałbym wyobrazić sobie taką scenę, ale aż tak daleko moja perwersyjna wyobraźnia polityczna nie jest w stanie sięgnąć. Ja naprawdę rozmawiam z nimi od paru tygodni bardzo intensywnie, próbuję szukać wspólnych projektów, ale widzę jak niezwykle alergicznie reagują politycy na sytuację, w której ktoś przychodzi i mówi żeby to wszystko pozbierać. Wtedy budzą się te wszystkie instynkty własności, własnej roli, własnego przywództwa i własnego ogródka. I to nawet nie jest nastawienie liderów, ale partyjnego aparatu, który za nimi stoi (…) czas dojrzeć. Czas skończyć z tą dziecinadą. Trzeba wreszcie pomyśleć jak współpracować w różnorodności (…) matko jedyna… gdybym ja miał 130 posłów, to kamień na kamieniu by nie został i wszystko by w tym Sejmie latało. Ja będę próbował rozmawiać i z Borysem Budką i z Kosiniakiem-Kamyszem i z Lewicą i ze wszystkim, którzy gadać będą chcieli. Nie po to żeby pozować na Mesjasza…
- ...pan, jak rozumiem, Mesjaszem polskiej polityki się nie czuje.
- Nie. Ja kiedyś zajmowałem się kwestiami zbliżonymi do teologii i mam kompetencje żeby stwierdzić, autorytatywnie, że Mesjaszem nie jestem, ani się nie poczuwam.