Kłopotliwe milczenie przerwał śmiech kolegi, który stwierdził, że robi znajomym spóźniony 1 kwietnia (bo pierwszego nikt by się nie nabrał). Pomysł na żart średni, ale kogoś to może rozbawiło. To, co znaleźć można w internecie bawi już znacznie mniej. Pomijając sprzeczne ze sobą fake newsy o tym, że a to wirusa nie ma i nigdy nie było, a to, że przesłali go kosmici, bądź wyhodowali zombie i leśne słonie, pojawiają się rzeczy naprawdę groźne. Paniusia z trzema klasami szkoły podstawowej mówi, że trzeba kwarantannę olać, bo zniewolenie w domu groźniejsze jest od koronawirusa, więc najlepiej pójść na zewnątrz i lizać wszystko spotkane na drodze. Szarlatan z tytułem (ale nie medycznym) przekonuje, by nie wierzyć lekarzom, ale zacząć przyjmować witaminki. A znów starsi, skądinąd sympatyczni ludzie wmawiają, że przed koronawirusem ochronią nas przepisy naszych dziadków i babć.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj
Ok. ziółka, witaminki, naturalne żywienie na pewno nam nie zaszkodzą. Pod jednym warunkiem – że będą stosowane OBOK a nie ZAMIAST rzeczywistych środków ostrożności i prawdziwego leczenia. Szarlatani, którzy niedawno namawiali śmiertelnie chorych ludzi do porzucania chemioterapii, by wyciągać kasę na ,,cudowne terapie”, dziś chcą żerować na koronawirusie. Niczym w kołysance stalinowskiej ojca Kazika: „Handel zagraniczny uprawiają zduni, znają koniunktury, z gawędek babuni”. Tu podobnie – naszym leczeniem zajmować się chce banda hochsztaplerów, nieuków, szaleńców. Zwykłych oszustów. I potencjalnych morderców.