Lata pięknej przyjaźni z psem - Hanna Gill-Piątek o swoim przyjacielu
- Adoptowałam swojego psa w 2006 roku. Zawsze chciałam mieć psa. Kiedy byłam dzieckiem mieszkałam wspólnie z mamą i bratem. W tamtym czasie nie mieliśmy ani środków ani warunków do tego, aby mieć psa. Jednak od zawsze było to moim marzeniem. Wiele lat później moje marzenie urzeczywistniło się. Pojechałam z rodziną do Fundacji Azylu pod Psim Aniołem do Falenicy. Jechałam z zamysłem, by wziąć małą sunię. Jednak wyjechałam z dużym psiakiem. Dlaczego tak wyszło? W trakcie spaceru po schronisku zauważyłam skaczącego psa, który skakał: góra, dół i szczekał. Zwrócił na mnie swoją uwagę. Skończyło się tak, że w końcu wzięłam Lubo, bo tak miał na imię. Nie zmienialiśmy jego imienia. Reagował na nie, więc zostało - mówi nam i dodaje. - Lubo przeżył z nami 13 lat, gdy go zabierałam ze schroniska miał mieć rok, ale miał 3 lata. Kiedy umarł miał 16 lat. Lubo był mieszańcem labradora z owczarkiem niemieckim. Miał cechy obu ras. Gdy widział wodę od razu pędził aby do niej wskoczyć. Lubo wychował kilka pokoleń kotów. Uwielbiał małe kotki. Wylizywał kociaki. Był kocim tatą - mówi nam Hanna Gill-Piątek.
Opieka nad psem - posłanka mówi wprost o trudach
U kresu życia czworonożny przyjaciel Gill-Piątek podupadł na zdrowiu. - Pod koniec życia Lubo był chory. Brał leki na stawy. Miał uprząż, która pomagała mu w poruszaniu się na spacerach. Poza lekami na stawy dostawał także leki na wątrobę. W końcu ze starości zachorował na Alzheimera. Pojechał wówczas z nami na swoje ostatnie wakacje. Widać było jak się męczy. Rozstanie z Lubo było trudne, ale czuł się coraz gorzej. Wszystko go bolało. Innej decyzji nie mogliśmy podjąć, ale tęsknię za nim do dziś - mówi nam.