„Super Express”: – Czyżby niektórym posłom naprawdę nie starczało do pierwszego? W środku wakacji, 30 lipca, prezydent Andrzej Duda podpisał rozporządzenie przyznające posłom 6300 zł podwyżki.
Hanna Gill-Piątek: – Z pozoru decyzja może wydawać się dziwna i „znikąd”, ale tak naprawdę stoi za nią przemyślana strategia partii rządzącej. Morale w PiS nie należy teraz do najlepszych. 3 lipca prezes Kaczyński zmienił zasady gry w jej trakcie – i nagle z intratnych stanowisk w spółkach Skarbu Państwa musiało odejść kilku członków rodzin czołowych działaczy PiS. Perspektywa odcięcia od paśnika wielu się nie spodobała. Dlatego żeby uspokoić nastroje wewnątrz partii, podnosi się pensje dla parlamentarzystów. Te podwyżki mają też zniechęcać do tego, żeby brać prace w spółkach. Nawiasem mówiąc, droga do pracy w spółkach nie została zamknięta, my jako Polska 2050 zgłaszaliśmy poprawkę do ustawy antykorupcyjnej Kukiza, by odciąć posłów od spółek już teraz, ale niestety nie przeszła. Efekt jest taki, że podwyżki będą już teraz, ale ze spółek państwowych posłowie PiS wyjdą już w przyszłej kadencji. Wracając do podwyżek. Bardzo nieprzyzwoity sposób, w jaki one zostały wprowadzone – bez jakiejkolwiek debaty, w środku wakacji, w trybie administracyjnym. Przecież o zamiarach PiS dotyczących podwyżek wiedzieliśmy tylko dzięki przeciekom publikowanym w mediach krytycznych wobec władzy. Oficjalnie rząd nadal w pocie czoła pracuje nad Polskim Ładem i walką z nepotyzmem w szeregach własnej partii.
– Pani poseł mówi tak, jakby tylko posłom PiS przyznano te podwyżki...
– W odpowiedzi na skandaliczny tryb wprowadzenia podwyżek uposażeń parlamentarzyści koła Polska 2050 już zdecydowali o przekazaniu minimum połowy tych pieniędzy na cele społeczne w swoich okręgach. Wszyscy jesteśmy wciągani siłą we współudział w tej skandalicznej decyzji. Pensje w budżetówce są zamrożone, nauczyciele i pielęgniarki przez inflację zarabiają coraz mniej. A my dostajemy na tacy górę kasy w pandemii. Prosty sposób, żeby zwrócić ludzi przeciw wszystkim politykom, nawet opozycyjnym. PiS jednym ruchem długopisu prezydenta Dudy próbuje rozwiązać problem, który sam stworzył. To przecież sam prezes obciął posłom 20 proc. wynagrodzeń trzy lata temu. A ja sobie zadaję tylko jedno pytanie...
– Jakie?
– Czy prezes Kaczyński, w momencie kiedy podejmował tę szlachetną i populistyczną decyzję po tym, jak Beata Szydło przyznała swoim ministrom ogromne nagrody – nie wiedział, że jego podopieczni jak jelonki pobiegną do rad nadzorczych państwowych spółek? Prezesowi PiS można zarzucić wiele rzeczy, ale na pewno nie to, że jest aż w takim stopniu naiwny.
– Krzysztof Sobolewski, jedna z pięciu najważniejszych osób w PiS, jednak postąpił, jak należy, i gdy prezes powiedział o „tłustych kotach w szeregach własnej partii”, jego żona zniknęła z rad nadzorczych państwowych spółek...
– Najwidoczniej prezes Kaczyński żyje w jakiejś szklanej bańce, do której dochodzą tylko pozytywne informacje. Można by nawet współczuć prezesowi PiS, gdyby nie to, że jego mandaryni dorabiają się dziesiątki tysięcy złotych kosztem zwykłych Polek i Polaków.
Rozmawiał Daniel Arciszewski
ZOBACZ TEŻ:
>Podwyżki dla posłów. Miażdżące wyniki sondażu, Polacy są oburzeni
>Hołownia zareagował na podwyżki. Tego nikt się nie spodziewał