- Jak ocenia pan ten niemiecki nacisk na Polskę w sprawie uchodźców?
- To jest typowa Realpolitik, którą uprawia strona niemiecka w Unii. Większość tych imigrantów i tak chce się znaleźć ostatecznie w Niemczech. To, co zrobiła kanclerz Merkel, zachęcając uchodźców do przybycia do Europy, było de facto zaproszeniem wszystkich do Niemiec.
- Niemieckie władze najpierw wywołały kryzys, a teraz chcą przerzucić odpowiedzialność na inne kraje.
- Przedstawiciele niemieckiego biznesu, przedsiębiorcy, eksperci doskonale wiedzą, że niebawem zabraknie rąk do pracy. W niemieckiej prasie już pojawiły się głosy ekonomistów mówiące o tym, że najlepiej tych uchodźców przyjąć do wschodnich landów, dawnej NRD, która w dużym stopniu się wyludniła, wyludnia i będzie wyludniać dalej. Dlatego napływ uchodźców jest w niemieckim żywotnym interesie.
- Niemcy mówią jednak, że wszystkie kraje powinny pomóc i przyjmować uchodźców.
- To jest problem czysto niemiecki, który jednak Niemcy próbują scedować na całą UE. Warto byłoby, żeby polscy politycy nie przestraszyli się tych żądań.
- W jaki sposób polskie władze powinny reagować na ten niemiecki dyktat?
- Polskie władze powinny podchodzić ze spokojem, mieć silne nerwy, nie poddawać się naciskom, dbać o swoje interesy. Przyjęcie tych uchodźców leży bowiem w interesie nie Polski, ale Niemiec. Ten interes to wspomniany brak ludzi do pracy. Według różnych opracowań liczba ta może wynieść od pół miliona ludzi w perspektywie najbliższych miesięcy do nawet sześciu milionów w perspektywie 20 lat. Na problem trzeba spojrzeć z polskiego punktu widzenia. W rozmowach międzyrządowych strona polska powinna zażądać od niemieckiej konkretnych wyliczeń: ilu rąk do pracy zabraknie w Niemczech w perspektywie 5, 10, 20 lat. I podnosić, że to właśnie w ich interesie jest przyjęcie jak największej liczby uchodźców i imigrantów.
- Ale według Unii Polska musi przyjąć konkretną liczbę uchodźców. Mają być nam oni "przypisani". Czy nie grozi nam czasem to, że w kolejnych falach uchodźców spotka nas niekontrolowany napływ imigrantów, a w konsekwencji - poważny kryzys?
- Gdy spojrzy się na to, ilu uchodźców chce w Polsce zostać, to widzimy, że to bardzo niewielka liczba. Dla Polski to problem dość marginalny. Dla Niemców większy, ale też oni mogą z przybycia uchodźców, z osiedlenia ich we wschodnich landach, jak również w innych rejonach RFN, czerpać największe korzyści.
Zobacz także: Janusz Korwin-Mikke: Te granice...