Dymisja Grabarczyka to konsekwencja niejasności związanych ze sposobem, w jaki Grabarczyk miał uzyskać pozwolenie na broń w 2012 roku. Według medialnych doniesień jeden z liderów Platformy Obywatelskiej otrzymał je bez konieczności odbycia egzaminu praktycznego. Sprawę trefnego pozwolenia na broń Grabarczyka dziennikarskie śledztwo szczegółowo opisało na krótko przed podaniem informacji o dymisji. Według ustaleń dziennikarzy tvn24.pl Grabarczyk był w bliskich kontaktach ze Zbigniewem K., naczelnikiem Wydziału Postępowań Administracyjnych w łódzkiej policji. To on miał mu pomóc załatwić pozwolenie na broń. - Był Grabarczyk i s prawa jest załatwiona - powiedział Zbigniew K. w rozmowie telefonicznej ze znajomym. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że Grabarczyk gościł na imieninach policjanta.
Zobacz: Aroganckie zachowanie dziennikarza TVN. Maciej Knapik skompromitował stację? [WIDEO]
Atmosferę wokół pozwolenia na broń ministra dodatkowo podgrzała informacja o odsunięciu od tej sprawy prokuratora Krzysztofa Dygasa, który chciał Grabarczykowi postawić zarzuty i przeszukać jego biuro poselskie. - Miał odmienną koncepcję prowadzenia sprawy - tłumaczył Janusz Walczak, wiceszef Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. W sprawie nielegalnie wydawanych pozwoleń na broń Cezary Grabarczyk przesłuchiwany był tylko w charakterze świadka. Były już minister zapewnia, że jest niewinny i odmawia dalszego komentarza. Polityk wciąż pozostaje wiceprzewodniczącym Platformy Obywatelskiej.