Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa Błońska z PO, ostatecznie niedoszła kandydatka tej partii w ubiegłorocznych wyborach prezydenckich, została zapytana przez Jacka Prusinowskiego o to, czy Jarosław Gowin mógłby zostać premierem w rządzie współtworzonym przez PO - W polityce wszystko jest możliwe. Jarosław Gowin przecież był kiedyś w PO, a potem zrobił długą, długą drogę, zobaczymy jak się dla niego skończy. Ważne żeby ludzie wiedzieli dlaczego chcą razem działać i mieli wspólny cel. Dopóki politycy ze sobą rozmawiają wszystko jest możliwe - dość zaskakująco i bez większego namysłu odpowiedziała Kidawa-Błońska. Dopytywana, czy osobiście chciałaby takiego sojuszu, odpowiedziała już bardziej filozoficznie i wymijająco. - Chciałabym bardzo zatrzymać to co dzieje się w Polsce. Każdy dzień dostarcza złych informacji. Chciałabym żeby ludzie znowu poczuli się bezpiecznie i wiedzieli, że Polska idzie w dobrym kierunku - stwierdziła.
Małgorzata Kidawa Błońska była też pytana o postawieni przez PO potencjalnych koalicjantów przed faktem dokonanym. - Rozmowy trwają. My mówimy to czego oczekują Polacy i do czego my jesteśmy przekonani. To zaproszenie dla wszystkich ludzi, dla których wartości demokratyczne mają znaczenie. Nikt nikogo nie będzie brał w jasyr tu każdy sam musi podjąć decyzję. Wiemy, zresztą wiedza też panowie Hołownia, Czarzasty i Kosiniak-Kamysz, że tylko razem możemy zmieniać Polskę. Jeżeli ciągle będziemy dyskutować kto kogo bardziej lubi nie posuniemy się do przodu - zdradziła. Gdy prowadzący rozmowę zwrócił jej uwagę, że przecież jej ugrupowanie od 7 lat przegrywa wszystkie wybory, więc czy wiara w uzyskanie większości 2/3 w Sejmie nie jest fantastyką, Kidawa-Błońska nie dała zbić się z pantałyku. - A ja wierzę. Bo jeżeli realnie chcemy mieć wpływ na to co dzieje się w kraju to taka większość jest potrzebna. Do tego niewiele brakuje, to nie jest cel niemożliwy do osiągnięcia - oznajmiła stanowczym głosem.