Już raz Jarosław Gowin chciał wydłużenia kadencji prezydenckiej do siedmiu lat, bez możliwości reelekcji. Było to nieco ponad tydzień temu, i kosztowało go fotel wicepremiera. Teraz wrócił do pomysłu.
Podczas czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie Gowin przypomniał, że projekt Porozumienia przewiduje zmianę systemową polegającą na wprowadzeniu jednej, 7-letniej kadencji prezydenta bez możliwości reelekcji, z równoczesnym wydłużeniem kadencji obecnego prezydenta Andrzeja Dudy o dwa lata, także bez możliwości ponownego wyboru.
- Podtrzymujemy pogląd, że to jest w tej chwili zdecydowanie najlepsze rozwiązanie dylematu, przed którym stoimy jako państwo, społeczeństwo, dylematu nieuchronnie zbliżającego się terminu wyborów prezydenckich. 10 maja to jest zła data, ale w sytuacji, w której nikt z obozu rządowego nie chce wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, jedynym sposobem zgodnym z prawem na przesunięcie terminu wyborów jest zmiana konstytucji - przekonywał lider Porozumienia. Zapowiedział też rozpoczęcie konsultacji między ugrupowaniami politycznymi, mającymi na celu opracowanie wspólnego stanowiska w tym zakresie.
- Zachęcamy i apelujemy do opozycji, abyśmy przyjęli najlepsze z perspektywy polskiego ustroju i dzisiejszego stanu polskiej gospodarki i polskiego zdrowia rozwiązanie dotyczące wydłużenia konstytucyjnie kadencji pana prezydenta - wtórowała Gowinowi Jadwiga Emilewicz, która zajęła jego stanowisko.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj