Gen Roman Polko

i

Autor: Michał Niwicz

Gen. Polko dla SE: Ukraina nie może być bezkarnie bita [NASZ WYWIAD]

2018-11-27 3:17

Z naszego punktu widzenia istotne jest więc to, aby nie poddawać się kremlowskiej propagandzie, której zależy na tym, by fake newsami i podżeganiem sporów między Polską i Ukrainą skłócać nasze państwa i narody. To zupełnie niepotrzebne w obliczu zaistniałej sytuacji - powiedział dziennikarzowi Super Expressu były dowodca GROM gen. Roman Polko. 

„Super Express”: – Rosja eskaluje konflikt z Ukrainą, tym razem w basenie Morza Azowskiego, gdzie rosyjskie statki staranowały i przejęły okręty ukraińskiej marynarki wojennej. Konflikt zbrojny między tymi państwami wkracza w nową fazę?
gen. Roman Polko: – Widać, że Putin skutecznie realizuje strategię wojny z Ukrainą. Rosjanie zamknęli Morze Azowskie i w zasadzie zrobili tam rosyjskie jezioro. Przy okazji komplikując sytuację samej Ukrainy. Wzmocnili także działania na dotychczasowym froncie w Donbasie.
– Na co dzień na wschodzie Ukrainy trwają walki, giną ludzie, ale dopiero rosyjski atak na wodach międzynarodowych sprawił, że świat zareagował oburzeniem. Spowszedniała nam ta wojna?
– Tak. Można powiedzieć, że światowe mocarstwa de facto uznały, że Krym, który Moskwa bezprawnie anektowała w 2014 r., jest częścią Rosji. Mimo że tak naprawdę należy do Ukrainy. Podobnie jest w Donbasie, gdzie Rosja ustanowiła swoje marionetkowe rządy i okupuje część suwerennego państwa, a Zachód niewiele w tej sprawie robi.
– Niemiecki minister spraw zagranicznych apeluje do obu stron o „deeskalację konfliktu”. Zasadnie? Jest w tym wina Ukrainy?
– To kuriozalne! To tak jakby jakiś bandyta tłukł ofiarę, a policjant zaapelował o „deeskalację”. Jakby ta ofiara miała cokolwiek do powiedzenia!
Przy okazji aneksji Krymu Ukraina długo czekała z reakcją, nie chcąc doprowadzić do zbrojnej konfrontacji. Okazało się, że za długo. Tym razem będzie inaczej?
– Owszem. Działania ukraińskich sił zbrojnych nie mogą się cechować aż tak dużym stopniem bezradności jak wtedy. Nie może być tak, że Rosja robi, co chce, a Ukraina jest bita bez żądnych konsekwencji. Nie można poddawać się bez walki. Swego czasu Ukraińcy na Krymie zachowywali się jak potulne baranki, które szły do niewoli. Armia jest od tego, aby walczyć o ochronę swojego terytorium.
W ostatnim czasie Putin przestał być na Zachodzie persona non grata. Wielu przywódców traktuje go, jak gdyby nigdy nic się na Ukrainie nie stało. Czy po konfrontacji na Morzu Azowskim to się zmieni? Zachód będzie umiał zareagować czymś więcej niż kolejnymi sankcjami, które zdaje się nie robią wrażenia na Putinie?
– Wydaje mi się, że sankcje, mówiąc kolokwialnie, są już odhaczone. A nawet jeśli kolejny raz zostaną wdrożone, minie rok, dwa i zaraz wszyscy znowu będą trzymali się za ręce. To niesamowicie groźne, jeśli chodzi o Polskę.
No właśnie, czy zaostrzenie relacji między Ukrainą a Rosją będzie miało swoje konsekwencje dla naszego kraju?
– Polska kolejny raz widzi, że stosowany przez Putina system małych kroczków daje rezultat w postaci bezradności Zachodu, który rozkłada ręce, nie wiedząc, co robić. Jeżeli Putin nadal będzie robił, co chce na Ukrainie, nie wiemy, co będzie z Polską. To, że Putin nikogo nie bombarduje, nie wyklucza tego, że nie będzie w inny sposób chciał kontrolować terenów, które sobie wybierze.
Jakie więc grozi nam niebezpieczeństwo?
– Putinowi nie zależy na okupowaniu terenu Rzeczypospolitej, ale posiadaniu wpływu na to opinię publiczną i procesy polityczne. Z naszego punktu widzenia istotne jest więc to, aby nie poddawać się kremlowskiej propagandzie, której zależy na tym, by fake newsami i podżeganiem sporów między Polską i Ukrainą skłócać nasze państwa i narody. To zupełnie niepotrzebne w obliczu zaistniałej sytuacji. Ukraina jest bowiem buforem odgradzającym Polskę od Rosji. Jej suwerenność jest gwarantem naszego bezpieczeństwa.
Rozmawiała Sandra Skibniewska