Dariusz Jabłoński: Gen. Jaruzelski okazał się kukiełką w rękach Kremla

2011-12-13 3:00

Radzieccy wojskowi mają pretensje, że Jaruzelski usiłuje winę za wprowadzenie stanu wojenne go zrzucić na nich

"Super Express": - Kręcąc film "Gry wojenne" o płk. Kuklińskim, dotarł pan do sowieckich wojskowych, którzy stan wojenny znają od kulis. Rozmawiał pan z dowódcą wojsk Układu Warszawskiego, marszałkiem Wiktorem Kulikowem, jego adiutantem Wiktorem Anoszkinem oraz szefem sztabu wojsk Układu Warszawskiego, gen. Anatolijem Gribkowem. Łatwo było ich namówić na wspominki?

Dariusz Jabłoński: - Przede wszystkim trudno było ich odnaleźć. To ludzie już wiekowi, ceniący sobie spokój. Byłem chyba jedynym Polakiem, który do nich dotarł i wydaje się, że byli zaintrygowani, iż ktoś z Polski chce z nimi rozmawiać. Pamiętam jednak, że gen. Gribkow bardzo się zdenerwował, kiedy dowiedział się, że rozmawiałem też z doradcą Gorbaczowa, Aleksandrem Jakowlewem, którego oskarżał o zniszczenie ZSRR.

- Zawsze przy rozmowach z takimi ludźmi pojawia się pytanie, na ile mówią oni prawdę.

- Do szczerych wyznań skłoniło ich to, że byli poruszeni i wyjątkowo dotknięci tym, co w pewnym momencie zaczął mówić gen. Jaruzelski. Tym, że twierdził, iż uratował Polskę przed sowiecką interwencją. Chociaż uważają go za wielkiego człowieka i wspaniałego przyjaciela, z takim stawianiem sprawy nie mogli się pogodzić. Owszem, przyznawali, szczególnie podkreślał to Gribkow, że w 1980 roku prowadzono działania służące wprowadzeniu wojsk Układu Warszawskiego do Polski. Było to robione w porozumieniu z polskimi wojskami, które miały w takiej akcji uczestniczyć. Dla Gribkowa nie do przyjęcia było to, iż ktoś mówił, że Rosjanie chcieli wejść, a polskie władze szykowały obronę.

- Pańscy rozmówcy podkreślali, że w 1981 roku takich planów już nie było.

- Z weryfikacji informacji, którą starałem się cały czas prowadzić, i rozmów z ludźmi, także z tymi, którzy przyczynili się do rozpadu ZSRR, wynika, że na początku 1981 roku narodził się nowy plan - polskie władze były częściowo jego autorami. Zakładał, że sytuację opanują sami Polacy. Z Jaruzelskim na czele - po to jest utrzymywany przez Moskwę, żeby takie zadanie wykonać.

- Anoszkin, którego dzienniki przywiózł pan do Polski, twierdzi, że Jaruzelski w rozmowie z Kulikowem prosił o "bratnią interwencję". Niedawno poznaliśmy również zapiski Anatolija Czerniajewa, które to potwierdzają. W kontekście nowych faktów coraz trudniej uwierzyć, że w grudniu 1981 roku Jaruzelski był bohaterem?

- Według mnie nie był. Był człowiekiem w potrzasku, który musiałby stanąć na wyżynach swojego charakteru, żeby podjąć bohaterskie decyzje. Nie był jednak w stanie. Od młodości, którą spędził na Syberii, był ukształtowany w ten, a nie inny sposób. I okazał się kukiełką w rękach Kremla. Wiele osób zapłaciło za to uzależnienie śmiercią, a Polska ośmioma latami zapaści. Nie tylko ekonomicznej. Za świetlaną postać trudno go uznać.

- Gen. Jaruzelski nieustannie powtarza swoją teorię mniejszego zła. Dlaczego nie odnosi się do dokumentów i świadectw tych towarzyszy, którzy jego wersję wydarzeń podważają?

- Pan generał jest człowiekiem inteligentnym i wie, że teraz walczy o miejsce w historii. Uparte podważanie kolejnych świadectw i dokumentów jest jedynym, co może zrobić, aby spróbować zapisać się w niej pozytywnie. Jednak mimo wielu wahań, wykonał w końcu polecenia z Moskwy i to już na zawsze będzie przypisane do jego nazwiska.

Dariusz Jabłoński

Reżyser i dokumentalista, autor filmu "Gry wojenne"