Marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Nie żadałem pieniędzy za leczenie

i

Autor: EAST NEWS Marszałek Senatu Tomasz Grodzki. Nie żadałem pieniędzy za leczenie

Galopujący Major: Gdyby tylko marszałek Grodzki…

2020-01-10 14:42

Gdyby tylko marszałek Grodzki poprosił, żeby zapytać ministra Skarbu, tak po cichu, tak bardziej jednorazowo pięć dych czy stówkę dać ministrowi – ale poprzez fundację jego żony – na jakieś badania czy coś, to bym to zrozumiał. W końcu prosił o to obecny premier Morawiecki, prawdopodobnie mając na myśli stówkę z pieniędzy banku, który mu ówcześnie w zarządzanie powierzono. Dowodem są nagrania taśm z Sowy.

Gdyby tylko marszałek Grodzki pisał korzystne artykuły o zamkniętym aferzyście, chciał pomóc wyciągnąć aferzystę z aresztu i nagle od rodziny aferzysty – szczęśliwym trafem – dostałby ponad 100 tysięcy pożyczki bez żadnego zabezpieczenia, to bym zrozumiał. W końcu tak zrobiła Dorota Kania z rodziną Dochnalów. Dowodem jest umowa pożyczki i wyrok sądu, który, jak wskazuje Wojciech Czuchnowski, chociaż uniewinnił Kanię od łapówkarstwa, to potwierdził pożyczkę i fakt pomagania Dochnalom.

Gdyby tylko marszałek Grodzki uzależniał pomoc w rezygnacji z planu wykupienia przez państwo słabującego banku od zatrudnienia przez właściciela tego banku znajomego prawnika o pensji w wysokości umówionego procentu kapitalizacji, to byłoby wszystko w porządku. W końcu tak właśnie zrobił Marek Chrzanowski – szef KNF. Dowodem na to taśmy z jego gabinetu.

Gdyby tylko marszałek Grodzki miał świadka, który pod groźbą kary za składanie fałszywych zeznań, zeznaje, że przy własnej żonie, dał łapówkę pewnemu szeregowemu posłowi, to byłoby wszystko w porządku. W końcu tak w sprawie łapówki wymuszonej przez Kaczyńskiego, zeznał mąż jego kuzynki, niejaki Birgfellner. Dowodem są jego zeznania pod nazwiskiem i pod groźbą kary.

Ale w sprawie marszałka Grodzkiego jest gorzej. Jest dla Grodzkiego fatalnie. Nie ma żadnych zeznań pod nazwiskiem, nie ma żadnych umów pożyczek, nie ma nawet żadnych taśm, na których Grodzki obiecuje dać Gradowi kasę pod stołem, znaczy przez przez fundację żony. Słowem, Grodzki standardów pisowskich nie spełnia. W tej partii, w całym tym środowisku musiałby się czuć fatalnie, jak fatalnie czuje się każdy, kto nie lubi tej pisowskiej, obślizgłej moralności z uznawaniem faktur i wysyłaniem po pieniądze do sądu, obroną pedofilów czy wynajmowaniem kamienicy alfonsom.

Ale dobrze się czuje Grodzki w swoim prywatnym gabinecie. W gabinecie tym, jak sam przyznał, przyjął od pacjenta opłatę w wysokości 2000 PLN. Niezależny sąd pewnie nie uzna, że to łapówka, ale cała sytuacja nie przestanie być konfliktogenna. Nie trzeba geniuszu – każdy pacjent rozumie i korzysta z szybszej ścieżki, jaką jest wizyta u ordynatora w jego gabinecie prywatnym. Stąd te wizyty są zwykle droższe, acz pewnie rzadko kosztują aż 2000 PLN.

Gdyby państwo polskie istniało naprawdę, a nie tylko na papierze, coś z tym konfliktem interesów powinno zrobić. Ale państwo nie istnieje, a obywatelom tego państwa wszystko jedno. Ba, przy zakazaniu takich praktyk, bogatsi Polacy musieliby być przerażeni, że odcięto im jedyną ścieżkę szybszej obsługi szpitalnej, tak długiej dla tych biedniejszych. Dlatego nikt tego nie zmieni i prowizorka lekarsko-ordynatorska będzie trwała dalej. W końcu PiS nie tylko oszukał lekarzy rezydentów, ale właśnie zabiera pieniądze niepełnosprawnym i daje je Kurskiemu na Zenka Martyniuka i kolejne nagrody dla pracowników TVP, których największym „osiągnięciem” jest to, że przed morderstwem prezydenta Adamowicza szczuli na niego tylko ponad 1,5 tysiąca razy.