18 maja opublikowany zostanie przez Najwyższą Izbę Kontroli raport ws. wyborów korespondencyjnych, które - według ustaleń „Gazety Wyborczej” i Onetu - Izba ocenia jako nielegalne, a winę za to mają ponosić premier Mateusz Morawiecki i szef jego kancelarii Michał Dworczyk. W poranku Rozgłośni Katolickich "Siódma-Dziewiąta", o sprawę raportu został zapytany wicerzecznik PiS Radosław Fogiel. – "Nie, nie obawiamy się żadnych kontroli, czy to NIK, czy to innych instytucji do tego przeznaczonych, bo nie mamy sobie nic do zarzucenia" – powiedział. Tłumaczył też to, co od dawna powtarzają przedstawiciele Zjednoczonej Prawicy, czyli, że wybory korespondencyjne miały się odbyć z powodu pandemii, a trzeba je było przeprowadzić, bo bo kończyła się kadencja prezydenta Andrzeja Dudy.
Banaś: państwem rządzą służby, a nie premier
Kilka dni temu funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego dokonali przeszukania domu syna prezesa NIK, w związku ze śledztwem ws. m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Mariana Banasia. Szef NIK uznał, że jest to odpowiedź rządu na plan opublikowania zarzutów wobec premiera. Dodał też, że są to bolszewickie metody, a państwem polskim rządzą służby. Prowadzący audycję „Siódma Dziewiąta” zapytał wicerzecznika PiS o słowa prezesa NIK. Radosław Fogiel stwierdził, że postępowanie toczy się od wielu miesięcy i to przeszukanie sprzed kilku dni jest realizowane w ramach tego postępowania.
O raporcie wcześniej nikt nie wiedział
– "Przyjmując tutaj logikę Mariana Banasia należałoby założyć, że wiele miesięcy temu owe służby wpłynęły na prokuraturę, żeby wszczęła postępowanie po to, żeby mieć teraz pretekst do ataku na Mariana Banasia za raport, o którego istnieniu czy powstaniu te kilka miesięcy temu nikt nie miał prawa wiedzieć" – skomentował Fogiel. – "Ta koncepcja by się broniła pod warunkiem posiadania wehikułu czasu, więc obawiam się, że to jest jej słaby element" – ironizował.
Państwowa Agencja Prasowa przypomina, że śledztwo ws. Mariana Banasia toczy się po doniesieniach o możliwości popełnienia przestępstwa, złożonych m.in. przez posła KO Jana Grabca, Generalnego Inspektora Informacji Finansowej i Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Kto ma rację: prezes NIK, który twierdzi, że służby chcą na niego wpłynąć przed opublikowaniem raportu, czy wicerzecznik PiS, który twierdzi, że zarzuty są pozbawione logiki? Wypowiedz się oddając głos w naszej ankiecie.