Flipping to powszechne w sprzedaży nieruchomości zjawisko, które zachodzi wówczas, gdy jedna strona kupuje mieszkanie po mniejszej cenie, a następnie – dość szybko – sprzedaje je z dużym zyskiem. Flipperzy często dopuszczają się jednak manipulacji – niemal każdy choć raz widział na mieście karteczkę z opisem "młode małżeństwo kupi mieszkanie". Podobne ogłoszenia, można często znaleźć w skrzynkach na listy. Redakcja Super Expressu zrobiła więc prowokację dziennikarką, w której taki flipper od "młodego małżeństwa z pieskiem" udał się do mieszkania, które rzekomo chciał sprzedać starszy mężczyzna chory na nowotwór. Cały reportaż na ten temat autorstwa Macieja Piotrowskiego można obejrzeć na naszym kanale na You Tube. O tym co się wydarzyło, gdy ów flipper przyszedł wreszcie obejrzeć mieszkanie opowiadał w programie Maciej Piotrowski:
- Spotkaliśmy człowiecza, który od samego początku wyszukiwał mankamenty tego mieszkania: że jest blisko przedszkole, że mieszkanie jest całkowicie do remontu, że instalacja elektryczna jest do wymiany... chcieliśmy zobaczyć jaką cenę zaproponuje ta osoba, a następnie poradzić się eksperta, który rzeczowo powie ile to mieszkanie faktycznie jest warte – mówił autor reportażu Super Expressu o flippingu mieszkaniowym.
Flipping przedmiotem dyskusji
Na temat flippingu dyskutowali goście w programie.
- To jest transakcja wiązana – jak się potrzebuje szybko spieniężyć nieruchomość, albo np. ma się problemy prawne związane z nieruchomością typu zadłużenia, służebność czy dożywocie – więc jeżeli druga strona wie, że to jest mieszkanie kupowane na handel, a nie, że "młoda rodzina z pieskiem" kupuje - to nie widzę w tym absolutnie nic złego – mówił Krzysztof Świaniewicz z Akademia Nieruchomości.
- To co się później wydarza, czyli szybka sprzedaż, remont, który niejednokrotnie odbiega od standardów, które pozwalają potem wiele lat cieszyć się tym mieszkaniem w stanie, który nie wymaga potem ingerencji – jest to zjawisko zauważalne, które potwierdza ministerstwo i rząd. Niestety nie znają jego skali – stwierdziła Marta Szczepańska (warszawska radna, Miasto Jest Nasze)
- Jak można zauważać zjawisko i nie znać jego skali? Ministerstwo jest dokładnie tym organem, który powinien wszystkie takie dane posiadać. Ja uważam, że rząd, czy to ten, czy może bardziej poprzedni – we flipperach znalazł sobie kozła ofiarnego. Przez wiele lat nie mieliśmy żadnej poważnej strategii mieszkaniowej, nie było żadnego pomysłu co zrobić z mieszkalnictwem, zwłaszcza gdy ceny nieruchomości bardzo mocno wzrosły - odpowiedział na to Krzysztof Świaniewicz.
- Rząd sobie nic nie znalazł, dlatego, że rząd nic nie robi z tym tematem - stwierdziła Marta Szczepańska.
- W dyskusji o flipperach często przewijają się te młode małżeństwa z dziećmi, mówimy wówczas o manipulacji czy oszustwie, ale to nie jest problem z samym flippingiem, tylko właśnie z tymi konkretnymi osobami, które dzieją się w ramach flippingu. Ale to w ramach każdego zawodu możemy znaleźć ludzi nieuczciwych – powiedział z kolei Gabriel Hawryluk - analityk ekonomiczny FOR.
- Według badań do których dotarłem, takich typowych "flippów" jest ok. Od 2 do 8 % jeśli chodzi o wszystkie transakcje nieruchomościowe, więc skala jest dosyć mała i zgadzam się z twierdzeniem, że rząd stara się tutaj znaleźć kozła ofiarnego, żeby pokazać, że to przez nich wzrosły nam ceny nieruchomości. Jak sobie popatrzymy na średnią europejską to ceny nieruchomości spadają – np. W Niemczech ceny spadły już o 20 % - dodał Jakub Mościcki (prezes Fundacji Traiding Jam Session)