Jarosław Kaczyński

i

Autor: Sebastian Wielechowski/SUPER EXPRESS Jarosław Kaczyński

Felietonista o danych GUS :

Fatalne prognozy dot. gospodarki. Kaczyński i Morawiecki ją "utopią"?

2022-08-19 5:30

"Żeby było jasne: nie jest to na razie formalna recesja, czyli sytuacja, kiedy w średniorocznym ujęciu gospodarka w ogóle nie rośnie, tylko się kruczy. A więc gdy wzrost PKB jest na minusie. Nie jest to też jeszcze tak zwana recesja techniczna, a więc trzy kwartały spadku wzrostu PKB z rzędu. Ale to już wyraźnie widoczne i bardzo głębokie tąpnięcie w tempie wzrostu" - napisał Warzecha w najnowszym felietonie.

Zbierają na polskie drony dla Ukrainy

Polskiej Thatcher nie widać

Polska gospodarka wchodzi w recesję. Nie ma co do tego wątpliwości po publikacji najnowszych danych GUS.

Żeby było jasne: nie jest to na razie formalna recesja, czyli sytuacja, kiedy w średniorocznym ujęciu gospodarka w ogóle nie rośnie, tylko się kruczy. A więc gdy wzrost PKB jest na minusie. Nie jest to też jeszcze tak zwana recesja techniczna, a więc trzy kwartały spadku wzrostu PKB z rzędu. Ale to już wyraźnie widoczne i bardzo głębokie tąpnięcie w tempie wzrostu.

Prognozy na przyszły rok są fatalne. Średniorocznie ze wzrostem PKB prawdopodobnie będziemy ledwo powyżej zera. Będzie to miało swoje konsekwencje. Po pierwsze – spadek zatrudnienia. Po drugie – spadek wpływów podatkowych do budżetu. Po trzecie – co za tym idzie, konieczność większego zadłużania się państwa, czyli podniesienie oprocentowania obligacji, a zatem większe koszty obsługi długu. Po czwarte – dalsza deprecjacja naszej waluty wobec walut głównych, bo to zawsze wiąże się ze złym stanem gospodarki. Po piąte – niewygasającą inflację, wynikającą również z poprzedniego punktu, bo słabsza waluta to przede wszystkim wyższe koszty paliwa. Z tym wszystkim będą się łączyć zamknięcia firm, dobijanych horrendalnymi kosztami energii elektrycznej i gazu.

Jeżeli ktoś sądzi, że przejdziemy przez to suchą stopą, jak przez kryzys finansowy w latach 2008-2010, to jest bardzo naiwny. Moglibyśmy jedynie złagodzić uderzenie o dno. Nawet złagodzić znacznie, tylko że do tego potrzebowalibyśmy naszej polskiej Margaret Thatcher – odważnego polityka, który odwróciłby obowiązujący dzisiaj paradygmat gospodarczy.

Zatem: koniec z Polskim Ładem – musiałoby nastąpić maksymalne uwolnienie działalności gospodarczej połączone z obniżką oskładkowania. Powrót do zasad wdrożonych u schyłku PRL przez Mieczysława Wilczka, choć niestety z ograniczeniami, jakie teraz narzuca nam Unia Europejska. Do tego ścięcie wydatków socjalnych – nie tylko czternastej, ale też trzynastej emerytury, wyprawki plus i przede wszystkim socjalu dla uchodźców, bo w trudnych czasach mamy chronić na pierwszym miejscu polskich obywateli.

Ogólnie rzecz biorąc – rząd powinien się odczepić od przedsiębiorców i przestać wydawać na potęgę nasze pieniądze. Tam, gdzie podatki zostały obniżone – na przykład w przypadku paliw – powinno tak pozostać.

To oczywiście marzenia ściętej głowy. Jarosław Kaczyński i Mateusz Morawiecki to szczerzy socjaliści, którym żadne wolnorynkowe reformy w głowie nie postały. Wytrwale goni ich Donald Tusk, który z łżeliberała stał się już gorliwym adeptem nauk Partii Razem. To towarzystwo prędzej gospodarczo utopi Polskę niż odejdzie od swoich socjalnych mrzonek. Nawet gdyby polski PKB był mocno na minusie. 

Nasi Partnerzy polecają