Od tygodnia uczestnicy zamieszek we Francji plądrują sklepy, dewastują restauracje, podpalają samochody, ale też budynki użyteczności publicznej. Najgorzej jest w dużych miastach: Paryżu, Marsylii, ale też Strasburgu. - Widziałem zniszczoną operę w Strasburgu, przysłano mi stamtąd zdjęcia. Ja nie pękam, ale jestem przekonany, że frekwencja będzie niższa niż normalnie – uważa Ryszard Czarnecki (60 l.) z PiS. Jego partyjna koleżanka, Elżbieta Rafalska (68 l.) do Francji wybiera się autem i także dlatego jest pełna obaw. - Jak trafi mi się korek, zrobi się ciemno, nie wiem, gdzie doprowadzi mnie objazd. To niepewna sytuacja – mówi była minister pracy. Posłanka uważa, że unijni notable mogą zadziałać na chuliganów, jak płachta na byka. - Obecność parlamentarzystów może podsycać chęć zwiększenia zamieszek. Kto wie, może to posiedzenie się nie odbędzie – zamyśla się Rafalska.
W taki rozwój wydarzeń wątpi jednak Bogusław Liberadzki. Jego zdaniem politycy nie powinni obawiać się wyjazdu do Francji - Parlament Europejski jest bardzo dobrze zabezpieczony przed tego typu niespodziewanym inwazjami. Wiem, jako jego wiceszef odpowiadałem za bezpieczeństwo. Ta sesja się odbędzie – twierdzi europoseł Lewicy.