"Super Express": - W partii podobno nie patrzą przychylnie na pana obecność u boku prezesa PiS przed Pałacem Prezydenckim 10 kwietnia. Miał pan być wtedy na Powązkach z innymi ludowcami. Chodzą więc słuchy, że pozbawią pana pierwszego miejsca na liście kujawsko-pomorskiej. Boi się pan o swoją pozycję?
Eugeniusz Kłopotek: - Panie redaktorze, to jakieś pomieszanie z poplątaniem. Zacznijmy od tego, że sprawę nakręciła jedna z gazet i się wygłupiła. Wiem, że muszą czasem poszukać sensacji, ale żeby coś takiego?! Bez przesady...
Przeczytaj koniecznie: Eugeniusz Kłopotek sprowadził trzecią żonę do stolicy (DUŻO ZDJĘĆ!)
- To jak było?
- Zgodnie z planem. O ósmej rano udałem się na Krakowskie Przedmieście na mszę świętą. Potem złożyłem wiązankę kwiatów przed Pałacem Prezydenckim. Następnie w imieniu klubu udałem się na Powązki, na uroczystości państwowe.
- Poczułby się pan urażony, jakby panu zabrali tę "jedynkę"?
- Niezbadane są wyroki Matki Partii. Ale nie wierzę, by PSL mógł ukarać posła za to, że idzie na mszę świętą i składa wiązankę kwiatów w miejscu, gdzie rok temu setki tysięcy ludzi oddawały hołd zmarłej parze prezydenckiej!
- Ale to podobno tylko wierzchołek góry lodowej. Już nieraz zajmował pan inne stanowisko od oficjalnego.
- Mamy w klubie wewnętrzne dyskusje. Choćby ostatnio - na temat antynarkotykowej ustawy. Uznałem wraz z kilkoma kolegami, że to nie jest dobra nowelizacja. Wątpię, by podniesienie maksymalnej kary dla dilerów z dziesięciu do dwunastu lat rzeczywiście odstraszyło ich od tak intratnego interesu. Ale w innych sprawach, np. budżetowych, nie ma zmiłuj i głosujemy tak samo.
- Jednak pana wypowiedź o Śląsku bardzo przypominała tę J. Kaczyńskiego.
- Powiedziałem wyraźnie, że traktuję jako niebezpieczne wypowiedzi niektórych przedstawicieli RAŚ. Pewnie tę zniekształconą wypowiedź moi koledzy usłyszeli gdzieś z drugiej ręki i pomyśleli, że popieram Kaczyńskiego. Dla mnie śląskość nie jest antypolska.
Patrz też: Bójka w Sejmie! Eugeniusz Kłopotek chciał przylać prezesowi! (GŁOSUJ!)
- A to, że nie stanął pan jak wszyscy w obronie ministra Klicha?
- To prawda. Trudno mi było podnieść rękę w jego obronie. Ale cóż, mam nadzieję, że karząca ręka partii nie będzie aż tak okrutna.
- To po co panu te wszystkie prowokacje?
- Żadne prowokacje. Ja po prostu staram się głosować według własnego sumienia, uznania i wiedzy. Są kwestie, w których nie mogę ulegać dyscyplinie. Przysięgę składałem przede wszystkim na wierność narodowi. Dopiero na drugim miejscu jest wierność wobec własnego ugrupowania politycznego. A na trzecim - wierność koalicyjna. Gdybym miał się bać mówienia tego, co naprawdę myślę, to lepiej przestać się bawić w politykę. Trzeba mieć odwagę zająć czasem inne stanowisko - jak nie słowami, to aktem głosowania.
- Wśród naszych nudnych i przewidywalnych polityków jest pan postacią bardzo barwną. Gdyby partia ukarała pana, sama by na tym kiepsko wyszła. Dobrze odgadłem pański tok myślenia?
- Odpowiem żartobliwie. Lepiej mieć Kłopotka w środku niż kłopoty na zewnątrz.
- I nic pana nie uwiera w PSL?
- Zawsze dobrze się tu czułem. Bo rozmawiamy ze sobą szczerze aż do bólu i nikt nikogo z tego tytułu nie karze. Pamięta pan, jak Janusz Piechociński krytykował Waldemara Pawlaka? I co, włos spadł mu z głowy? Nadal jest jednym z liderów partii. Jestem w Stronnictwie lat przeszło trzydzieści i "zielonym" pozostanę do końca mych dni.
Eugeniusz Kłopotek
Poseł PSL