Paweł Wołowski

i

Autor: archiwum se.pl

Paweł Wołowski: Element zemsty

2012-04-30 4:30

Pierwsze wezwania do bojkotu ukraińskiej części EURO 2012 oraz traktow anie Julii Tymoszenko przez władze w Kijowie

"Super Express": - Skąd wzięła się "sprawa Tymoszenko", jej 7-letni wyrok w kolonii karnej i rozważany dziś bojkot EURO 2012?

Paweł Wołowski: - Z jej procesu, który niewątpliwie był wynikiem polityki nowych władz, Partii Regionów i prezydenta Janukowycza. Celem było zmarginalizowanie opozycji. Nie zmienia to faktu, że pani Tymoszenko nie jest osobą o świetlanym życiorysie. Podobnie jak wielu innych ludzi władzy i biznesu na Ukrainie. Wiele jej działań było mocno kontrowersyjnych...

- Jakich działań?

- Z końca lat 90., gdy odpowiadała za sektor energetyczny. Jak i niefortunna umowa gazowa z Rosją w 2009 roku. Większość obserwatorów podejrzewała jednak, że zostanie skazana na wyrok w zawieszeniu i skończy się na próbie wykluczenia jej z polityki. W otoczeniu prezydenta Janukowycza wygrała jednak frakcja opowiadająca się za pełnym wyeliminowaniem Tymoszenko i monopolizacją władzy.

- Pierwsze protesty pojawiły się już w trakcie procesu...

- I słusznie, gdyż niezależnie od win byłej premier, jej proces nie był bezstronny. Prezydent Janukowycz mówi o wyroku niezawisłego sądu, ale sądownictwo na Ukrainie nie jest niezawisłe. Wyroki, tak jak w tym wypadku, zależą od decyzji politycznych. Można też przypuszczać, że był tu element zemsty i rozgrywki osobistej. Po pomarańczowej rewolucji premier Tymoszenko dążyła do wytoczenia procesów ludziom z otoczenia Janukowycza.

- Nie udało się jej ich dopaść, a teraz oni dopadli ją?

- W bardzo dużym uproszczeniu... Będąc przy władzy, pani premier usiłowała posługiwać się wymiarem sprawiedliwości w podobnie instrumentalny sposób jak obecnie Partia Regionów i Janukowycz. Tyle że polityka ukraińska była wówczas realnie pluralistyczna i takie ręczne sterowanie sądami nie było możliwe. Dziś jest.

- Stosując tę samą literę prawa, nie należałoby wytoczyć procesów także otoczeniu prezydenta Janukowycza?

- Zapewne tak. I wielu z tych ludzi miałoby przed niezależną prokuraturą i sądem poważne problemy. Ludzie, którzy doszli do majątków w latach 90. w energetyce, metalurgii, bądź później kilku innych, korzystali najczęściej z układów z władzą. W latach 90. były to często praktyki bandyckie, z mordowaniem przeciwników biznesowych, z notorycznym okradaniem państwa.

- Część polityków myśli o bojkocie EURO 2012 w związku ze sprawą Julii Tymoszenko. Jak pan to ocenia?

- Nie ma tu łatwej odpowiedzi. Od stawiania sprawy na ostrzu noża lepsze jest podtrzymywanie dialogu z Kijowem. Sama zapowiedź bojkotu jest już rzeczą dość mocną. Obecnym władzom w Kijowie bardzo zależy na sukcesie EURO 2012 i to jest ich czuły punkt. Warto to wykorzystać, by pomóc Ukraińcom i poprawić sytuację tamtejszej demokracji. Nie cofając się przed bojkotem, raczej nim stopniowo grozić, niż deklarować go już dziś. I wymuszać pewne rzeczy na władzach. Samo społeczeństwo jest tam jednak tak spolaryzowane, że niezależnie od bojkotu jedni uznają Tymoszenko za przestępcę, a inni za ofiarę politycznej zemsty.

Paweł Wołowski

Ekspert ds. Ukrainy, w latach 2001-2010 szef sekcji w OSW