Kolizja, a nie wypadek
14 września służbowym BMW X5 komendant główny policji Marek Boroń podróżował z Warszawy do Głuchołaz. Na autostradzie A1 kierowca stracił kontrole nad pojazdem i auto kilka razy koziołkowało. - Z uzyskanej opinii sądowo-lekarskiej wynika, że obaj pokrzywdzeni odnieśli obrażenia naruszające prawidłowe czynności narządów ciała na okres poniżej 7 dni – tłumaczy rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Karina Spruś. To oznacza, że zdarzenie uznano za kolizję, a nie wypadek co pozwoliło na umorzenie postępowania. Już wstępne ustalenia mówiły, że kierowca najechał na strugę wody na jezdni, w wyniku czego utracił panowanie nad samochodem. Takie zjawisko fachowo nazywa się aquaplaningien. - Żeby do tego doszło prędkość musi być zbyt wysoka w porównaniu do warunków panujących na drodze – nie ma wątpliwości Maciej Wąsik. Okazuje się jednak, że kierowca może jeszcze ponieść odpowiedzialność za to wydarzenie. Jak informuje prokuratura, po uprawomocnieniu się postanowienia o umorzeniu śledztwa wszystkie materiały trafią na policję, która przeprowadzi postępowanie o wykroczenie. Chodzi o spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym.
Potrzebujemy systemowych wniosków
Łukasz Zboralski redaktor naczelny portalu brd24.pl uważa, że z tej i podobnych sytuacji powinny w końcu zostać wyciągnięte systemowe wnioski. - Rozumiem, że VIP-ów można wozić w taki sposób, kiedy próbuje się ich wydostać z ambasadora z Kabulu w Afganistanie. Natomiast jak się przewozi ministra albo policjanta z miejsca na miejsce w Polsce, to kierowca nie powinien przekraczać dopuszczalnych prędkości, kazać z drogi wszystkim zjeżdżać. Powinni sobie wszystko po prostu zaplanować bez narażania tego WIP-a na konsekwencje – uważa ekspert w dziedzinie bezpieczeństwa ruchu drogowego.