Mariusz Kamiński wzbudził wiele emocji wśród polityków i widzów transmisji komisji, gdy po pytaniu o to, czy był trzeźwy podczas spotkania w willi Mateusza Morawieckiego przy ul. Parkowej w 2020 roku był trzeźwy. Polityk nazwał Dariusza Jońskiego świnią i wyszedł z przesłuchania. Dr Mirosław Oczkoś został poproszony o ocenę tego zachowania. Zdaniem eksperta, emocje wzięły górę nad politykiem.
- Myślę, że to nie była kalkulacja, że coś chciał osiągnąć tylko został wyprowadzony z równowagi. Sama odpowiedź już świadczy o tym, że był wyprowadzony z równowagi i pod wpływem impulsu wyszedł - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską.
Ekspert do spraw wizerunku uważa, że wyjście z sali nie było wykalkulowane, co potwierdzać ma powrót na przesłuchanie po przerwie.
- Dlaczego tak można uważać? Bo później wrócił, czyli albo przemyślał, albo ktoś mu doradził, że jednak rzucenie czegoś takiego i wyjście, to jest wizerunkowa katastrofa - stwierdził ekspert.
Zapytany, czemu to właśnie pytanie o trzeźwość tak bardzo wytrąciło Mariusza kamińskiego z równowagi, Mirosław Oczkoś podzielił się swoimi przypuszczeniami.
- Najprościej można powiedzieć, że coś go zabolało. Krąży to od wielu lat, to są takie pogłoski, że zdarza się panu Kamińskiemu korzystać z jakichś środków. Tu otwiera się cała gama rzeczy pod tytułem: uderz w stół, a nożyce się odezwą. Być może to był to tak zwany silny strzał w silny ból, ale taki był też cel tego pytania zakładam, żeby go jednak sprowokować i dał się sprowokować - ocenił.
Ekspert przyznał, że były szef MSWiA od zawsze był bardzo impulsywną osobą.
- Pan Mariusz Kamiński nie jest jakoś wybitnie opanowanym politykiem na przestrzeni tych 20 lat, kiedy ja obserwuję, bo zdarza mu się często, nawet bardzo często, "wychodzić z siebie". W związku z tym jest dosyć łatwym celem - podsumował.
Dr Mirosław Oczkoś uważa, że cały kontekst sytuacji mógł wywołać tak emocjonalną reakcję Mariusza Kamińskiego: poprzednia komisja śledcza, przywołanie zeznań innego świadka i wiele innych elementów. Do tego dochodzi zupełnie inna niż dotychczas pozycja polityka.
- To kumulacja różnych rzeczy. Przed kamerą często nie potrafimy zachować opanowania i pan Mariusz Kamiński nie był przyzwyczajony przez ostatnie 8 lat, żeby mu ktoś takie pytania zadawał czy o coś go pytał; mówił co chciał; robił co chciał, później to jest efekt - skwitował.