- „Super Express”: - W zeszły piątek w escape roomie w Koszalinie doszło do pożaru, w którym zginęło pięć dziewczynek, a jeden mężczyzna został ciężko poparzony. Na polecenie ministra Joachima Brudzińskiego rozpoczęliście kontrole przeciwpożarowe w podobnych obiektach na terenie całego kraju. Podjęto decyzję o zamknięciu 26 obiektów. Z jakich konkretnie powodów je zamknięto?
st. bryg. Paweł Frątczak: - Głównym elementem wydania decyzji o zakazie użytkowania było stwierdzenie bezpośredniego zagrożenia życia i zdrowia. Nie były spełnione także wymagania związane z zapewnieniem możliwości bezpiecznej ewakuacji osób, które przebywają w takim budynku.
- Rozumiem, że to, o czym pan mówi, było podstawą do zamknięcia niektórych obiektów, ale nie wszystkich?
- Tak, ale to nie oznacza, że w przypadku 26 miejsc, o których mówimy chodziło tylko o te kwestie. Nie jestem w stanie niestety podać pani szczegółów, ponieważ nad nimi pracują konkretne osoby, które na bieżąco są zaangażowanie czynnie w te kontrole.
- Ile było wszystkich uchybień i uwag płynących z kontroli escape roomów? Chodzi o stan na tę chwilę.
- Mówimy o 1100 uchybieniach, uwagach i spostrzeżeniach dotyczących obiektów, o których wspomniała pani na początku naszej rozmowy.
- Spostrzeżenia, o których pan mówi mogą dotyczyć także braku inwentaryzacji dokumentów i kwestii związanych z biurokracją?
- Tak.
- Wśród skontrolowanych miejsc aż w 406 lokalach doszło jednak do złamania przepisów dotyczących ewakuacji.
- To prawda.
- Jakie właściwie powinny być zachowanie środki ostrożności w tego typu miejscach, aby nigdy więcej nie doszło do żadnej tragedii? Ludzie zapewne dwa razy zastanowią się, zanim udadzą się do escape roomu, mając na uwadze zeszłotygodniowe wydarzenie.
- Pani redaktor, bardzo ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie.
- Inaczej. Ktoś podejmuje się otworzyć tego typu działalność. Czym powinien się kierować?
- Przede wszystkim osoba myśląca o zajęciu się tego typu działalnością musi zapewnić ludziom bezpieczeństwo. Mam tu na myśli ochronę przeciwpożarową, która powinna być respektowana. Priorytetem jest przede wszystkim zapewnienie ludziom, o czym mówiłem, bezpieczeństwa w zakresie ewakuacji. Zwłaszcza, jeśli dojdzie do sytuacji, w której wybuchnie pożar albo ktoś zasłabnie lub źle się poczuje i będzie musiał wyjść z pomieszczenia.
- W pewnym sensie, gdy korzystamy z usług liczymy na to, że ktoś je świadczący zapewni nam ochronę w pełnym zakresie.
- Owszem. Kiedy ktoś sprzedaje mi usługę, logiczne jest, że gwarantuje mi bezpieczeństwo. Nie zastanawiam się w pocie czoła, czy wszystko będzie w porządku. Ufam, że będzie. Kiedy wsiadam do metra, nie jadę w wagonie zastanawiając się z drżeniem serca, czy dojadę szczęśliwie do końca. Zakładam, że pewien pakiet bezpieczeństwa wykupuję wraz z usługą.
- Rozumiem zatem, że pana zdaniem to właściciel musi mieć w swojej gestii dobro klienta i na bieżąco weryfikować, czy wszystkie przeglądy oraz urządzenia potrzebne w działalności są zdatne do użytku?
- Oczywiście, że tak. W działalności, o której rozmawiamy ważne jest, aby mieć stały kontakt z ludźmi, którzy przebywają na terenie escape roomu. Monitoring obiektu oraz dobra komunikacja na linii klient-pracownik jest podstawą. Zwłaszcza, gdy wydarzy się coś nieprzewidzianego. Nie może być tak, że teraz posadzimy przy właścicielach osoby, które będą pilnowały, czy właściciel wykonał przegląd, czy nie. To jest jego odpowiedzialności.
- Zwłaszcza, że może się przecież okazać, że właściciel jest głuchy na wezwania i przeglądy…
- Właśnie. Zawsze znajdą się osoby, które będą chciały obejść pewne reguły. Strażak nie będzie w stanie wszędzie dotrzeć i sprawdzić, czy wszystko jest w porządku. Wiele razy dochodzi do sytuacji, że administrator zleca przegląd instalacji wentylacyjnej a osoba, zainteresowana pozostaje głucha na wszelakie pisma i wezwania. Albo po przeglądzie zalepia kratkę wentylacyjną, co może przynieść opłakane skutki.
- Czyli wracamy do punktu wyjścia, którym jest czynnik ludzki.
- Najsłabszym ogniwem zawsze jest człowiek i jego odpowiedzialność. To niezmienne od lat.
- Być może okaże się, że istnieje potrzeba nowych zasad dotyczących działalności tego typu lokali. Jest pan za tym, aby ustanowić surowsze zasady?
- Być może dojdzie do tego, że zaostrzy się prawo w zakresie funkcjonowania takich lokali. Jednak ciężko wyrokować, jakie decyzje podejmą odpowiednie organy. Może po przedstawieniu raportu panu premierowi coś ulegnie zmianie.
- Premier wyraził chęć zmian.
- Tak, ale tu dużą rolę odgrywa także prawo budowlane. Nie tylko przepisy przeciwpożarowe. Może podwyższając poprzeczkę dojdzie do przestrzegania pewnych norm przez osoby, które są oporne.
- Chociaż z drugiej strony prewencja nie zawsze przynosi odpowiedni skutek…
- Właśnie. Poczekajmy, czas pokaże.
- W całej tej sytuacji wyłania się smutny obraz Polaka mądrego po szkodzie. Póki nic się nie stanie wszystko jest fajnie. Jak coś się wydarzy to to nagle wszyscy zaczynają działać.
- Trudno jest być sędzią w tej sprawie. Jednak podkreślam raz jeszcze, właściciele takich miejsc muszą przestrzegać prawo, które jest w tym zakresie przejrzyste. Innego wyjścia nie widzę.