Ameryka ma nowego prezydenta. Co się zmieni w relacjach z Waszyngtonem?
Biden będzie dla PiS ogromnym wyzwaniem „Super Express”:
„Super Express”: – Kadencja Trumpa przyzwyczaiła nas w Polsce do dobrych bilateralnych stosunków z jego administracją, ignorujących relacje z UE i NATO. Jak bardzo to się może zmienić za Bidena?
Edward Lucas: – To bardzo delikatna kwestia. PiS wiele ryzykował, stawiając wszystko na osobiste relacje z Trumpem. Dla polskiego rządu korzystne było to, że nie przejmował się polskimi problemami z praworządnością i demokracją. W ogóle nie przejmował się Unią Europejską. Można więc powiedzieć, że był idealnym prezydentem z punktu widzenia PiS. Z Bidenem będzie o wiele trudniej. Przede wszystkim lubi opierać stosunki międzynarodowe na multilateralnych i przed Polską stoi wyzwanie, by pokazać, że może odgrywać ważną rolę w ramach NATO, zabierać słyszalny głos w Unii Europejskiej i włączyć się w wysiłki na rzecz powstrzymania Chin.
– Biden obiecuje walkę o liberalną demokrację, z której utrzymaniem Polska ma wyraźny problem w oczach zachodnich partnerów. Może to skomplikować relacje z jego administracją?
– Nie sądzę, by poświęcał tej sprawie aż tak dużo uwagi. Trumpowi podobało się to, jak poszczególne kraje rzucały wyzwanie zepsutej, jego zdaniem, unijnej biurokracji. Biden i jego ludzie będą się wsłuchiwali w to, co mówią szefowa Komisji Europejskiej, przewodniczący Rady Europejskiej czy Parlament Europejski i bilateralne relacje z poszczególnymi krajami UE nie będą tak istotne. A to będzie niezwykle niekomfortowa sytuacja dla polskiego rządu.
– A czego jako Europejczycy możemy się spodziewać po prezydenturze Bidena?
– Dobra wiadomość jest taka, że Biden ma świetną ekipę wokół siebie. Jako Europejczycy możemy być naprawdę zadowoleni z ludzi, którzy będą odpowiadać za relacje z Europą zarówno w Białym Domu, jak i Departamencie Stanu. Z całą pewnością nie będziemy świadkami powtórki z katastrofalnego resetu z Rosją z czasów Obamy. Głównym pytaniem jest to, czy Biden znajdzie w sobie energię, by poświęcić się jakiejkolwiek polityce zagranicznej poza kwestią chińską.
– No właśnie, biorąc pod uwagę skalę wyzwań, które czekają Bidena w samej Ameryce – pandemia, kryzys ekonomiczny i polityczny – czy on znajdzie czas, by prowadzić ambitną politykę zagraniczną, której wszyscy w Europie po nim oczekujemy? Może się stać mimowolnym kontynuatorem polityki America First Trumpa?
– Dobre pytanie. Sądzę, że jego ekipa doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że żyjemy w czasach ostrej rywalizacji geopolitycznej. Rozumiał to już Donald Trump, ale różnica między nim a Bidenem polega na tym, że nowy amerykański prezydent będzie chciał tę rywalizację wygrywać dzięki sojuszom, a nie jak Trump promując ponad sojuszami interesy Ameryki. Fundamentem polityki zagranicznej Bidena, co jest dla Europy dobrą wiadomością, będą więc sojusze. To tym ważniejsze, że czeka nas jako Zachód trudna walka z Komunistyczną Partią Chin. Pekin przez ostatnie 10 lat radził sobie świetnie w rozpychaniu się na świecie, a my ten czas przespaliśmy. Wiele mamy więc do nadrobienia, zwłaszcza że będzie to kluczowy front światowej rywalizacji. Kluczowy też dla NATO.
– W jaki sposób kluczowy?
– Wyzwanie ze strony Chin jest dla Stanów Zjednoczonych priorytetem. Dla Europy najważniejsze pytanie jest takie, jak możemy w tym pomóc. Jeśli pomożemy Waszyngtonowi w jego głębokim konflikcie z Pekinem, możemy liczyć na pomoc z USA, kiedy będziemy jej potrzebować. Europa musi jednak szybko zdecydować, w jaki sposób może wesprzeć w tym Bidena. Na pewno najgorsze, co możemy teraz zrobić, to uznać, że obecna słabość Ameryki jest szansą na strategiczną autonomię dla Europy. Takie myślenie byłoby katastrofą.
– Wielu zwraca uwagę, że ta wspólna walka Europy i USA z Chinami źle się zapowiada. Unia Europejska dopiero podpisała umowę handlową z Pekinem, co zostało w ekipie Bidena niezbyt dobrze przyjęte.
– To zły początek, ale pamiętajmy, że USA mają podobną umowę z Chinami. Sądzę, że musimy to zostawić za sobą i skupić się na innych sprawach. Potrzebujemy nowego transatlantyckiego porozumienia, by stworzyć nowy standard dla globalnej gospodarki i technologii oraz zjednoczyć rozwinięte demokracje w wysiłku, by stworzyć wzór dla reszty świata. Musimy też jasno dać do zrozumienia Chinom, że nie mogą bawić się w politykę „dziel i rządź” wobec zachodnich demokracji.
– Powinniśmy się spodziewać, że Ameryka Bidena nadal będzie się chciała angażować w bezpieczeństwo Europy?
– Musimy pamiętać, że kiedy Trump kończy swoją kadencję, w Europie jest więcej amerykańskich żołnierzy, niż było na początku jego rządów, co akurat trzeba Trumpowi zapisać na plus. Obama miał dużo pięknych słów, ale zrobił w tym kierunku niewiele. Oczywiście, jako Europejczycy musimy wziąć większość odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo. Wracając do Bidena, to sądzę, że doskonale rozumie, że obecność Amerykanów w Europie jest nie tylko w naszym interesie, lecz także w interesie Stanów Zjednoczonych. Tym bardziej że wielu ze stacjonujących na naszym kontynencie amerykańskich żołnierzy operuje na Bliskim Wschodzie, broniąc tam amerykańskich interesów. Trump miał problem z docenieniem tego faktu, uważał, że obecność amerykańskiej armii jest po prostu zbyt droga i nie rozumiał, jakie korzyści mają z tego Stany Zjednoczone. Administracja Bidena jest instynktownie proatlantycka i to dobra wiadomość, ale musimy w Europie rozumieć, że trzeba robić więcej dla naszego własnego bezpieczeństwa.
Rozmawiał Tomasz Walczak