Lockdown? Nie, dziękuję
Retrospekcja pozwala na to, aby przenieść się w czasie. Rok temu o tej samej porze Polska mierzyła się z falą wirusa i stała przed wyzwaniami związanymi z niechybnym wprowadzeniem jesiennego lockdownu. Wielu Polaków drżało o przyszłość swoją i swoich małych przedsiębiorstw. Część społeczeństwa przeżywała prywatne dramaty związane z powikłaniami po COVID-19. Jeszcze inni modlili się o to, aby nie zachorować, bo w tamtym czasie leczenie wielu schorzeń zostało wstrzymane. Być może część osób, która wówczas się zamartwiały ewentualnością wygaszenia gospodarki, teraz odetchnie z ulgą. Nic nie wskazuje bowiem na to, że w ciągu najbliższych tygodni rząd obwieści społeczeństwu, iż lockdown powraca. Dlaczego? Chociażby dlatego, że przedstawiciele władzy borykają się obecnie z protestem medyków. Zdeterminowani przedstawiciele zawodów medycznych po sobotnim strajku kontynuują swoją akcję protestacyjną. Przed Sejmem powstało „białe miasteczko”, w którym tymczasowo osiedlili się medycy walczący o realizację postulatów całej braci medycznej. Słychać także głosy, że obecny protest ma się zaostrzyć. Jeśli dodamy do tego coraz większą liczbę ratowników medycznych, którzy przechodzą masowo na zwolnienia lekarskie, rząd nie podejmie decyzji, aby ponownie zamknąć Polskę. Jeżeli w pewnym momencie dojdzie do znaczącego przyrostu pacjentów zakażonych koronawirusem (wymagających hospitalizacji) może się okazać, że w szpitalach nie znajdziemy pielęgniarek i lekarzy, którzy będą im w stanie pomóc. Medycy od dawna powtarzają przecież, że „same łóżka nie leczą”. I mają rację. Szpitalne łóżko nie ma umiejętności medyka. Nawet jeśli część polityków uważa, że jest inaczej. Rząd stanął przed ogromnym wyzwaniem i ściągnięcie na siebie kolejnego kłopotu w postaci niegodzących się z ewentualnym zamknięciem przedsiębiorców wydaje się ostatnią rzeczą, o której marzą premier i jego współpracownicy. Tym bardziej że wiele środowisk jednoczy się przeciw władzy, która zapewne zdaje sobie sprawę, iż do protestu medyków mogą dołączyć inni. Im większa grupa, tym większy kłopot dla rządu, którego przedstawiciele pragną, aby ich władza trwała wiecznie.