Stanisław Karczewski

i

Autor: Piotr Grzybowski/Super Express Stanisław Karczewski

Dymisja Szumowskiego. Polityk PiS zaskoczony. Mówi o zaszczuciu.

2020-08-18 17:26

Gorący komentarz do odejścia Łukasza Szumowskiego z Ministerstwa Zdrowia Stanisława Karczewskiego. "Wątpliwości co do Łukasza Szumowskiego pojawiały się wtedy, kiedy pan minister osiągał najlepsze oceny społeczny. Opozycja wściekle zaczęła go atakować i kto wie, czy ten wściekły atak nie doprowadził do złożenia przez niego dymisji" - mówi w wywiadzie dla "Super Expressu' senator PiS i były marszałek Senatu.

„Super Express”: - Fala dymisji w Ministerstwie Zdrowia. W poniedziałek do dymisji podał się wiceminister Janusz Cieszyński. We wtorek o dymisji poinformował sam minister Łukasz Szumowski. Przypadek? Nikt chyba tak nie sądzi.
Stanisław Karczewski: - Przyznam, że obie dymisje były dla mnie zaskoczeniem, ale czy jest w tym jakaś koincydencja, trudno teraz przesądzić. Bardzo wysoko oceniam prace ministra Szumowskiego i na pewno zostanie nam w pamięci jako waleczny minister, niezwykle zaangażowany w swoją pracę, zwłaszcza w czasie epidemii koronawirusa, człowiek podejmujący ważne i odważne decyzje, które uchroniły nas Polaków przed tym, co wydarzyło się w innych krajach. Powinniśmy być mu wdzięczni.
- Ale też bardzo wiele wątpliwości wokół jego osoby się pojawiało w czasie epidemii – podejrzane zakupy sprzętu u podejrzanych ludzi to główne z nich.
- Te wątpliwości pojawiały się wtedy, kiedy pan minister osiągał najlepsze oceny społeczny. Opozycja wściekle zaczęła go atakować i kto wie, czy ten wściekły atak nie doprowadził do złożenia przez niego dymisji. Zrozumiałbym to, bo sam jestem lekarzem, sam byłem atakowany i wiem, że człowiek w pewnym momencie traci cierpliwość i chce wrócić do swojej pracy. A dla prof. Łukasza Szumowskiego kardiologia zawsze była jego wielką pasją. Z tego co wiem, to minister Łukasz Szumowski już od dłuższego czasu zamierzał złożyć dymisję, tłumaczył to względami osobistymi. Polacy pozytywnie oceniali działania podejmowane przez rząd w walce z pandemią koronawirusa, co przełożyło się na wzrost zaufania do ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego. Polacy darzyli go największym zaufaniem wśród wszystkich polityków.

PRZECZYTAJ TAKŻE: Politycy udowodnili, że na podwyżki nie zasłużyli - komentuje Tomasz Walczak

- I może jej się teraz bez reszty oddać. A propos opozycji, to chyba w PiS się bardzo na nią obraziliście, gdy w Senacie jej głosami odrzucono projekt ustawy wprowadzający podwyżki dla polityków. Mówicie, że sprawa niniejszym staje się nieaktualna.
- Nie wiem, czy obrazić się jest najbardziej adekwatne wobec ludzi, którzy ostentacyjnie nie przychodzą na zaprzysiężenie prezydenta i nie dotrzymują umów. To raczej brak honoru. Tak bym to nazwał.
- Czyli nie zachowali się honorowo, bo posłuchali społecznego gniewu, zrozumieli po weekendzie, że czas na podwyżki nie jest najlepszy?
- Nigdy nie będzie dobrego czasu. Państwo musi dobrze funkcjonować, a aby dobrze funkcjonowało, muszą być przez nie zatrudniani ludzie dobrze opłacani: fachowcy, którzy są powoływani na stanowiska wiceministrów, ale także i ministrów. Dziś zarabiają bardzo słabo. Ta podwyżka dotyczyła też samorządowców.
- Ale akurat oni to najmniej mieli na zmianach skorzystać.
- Skorzystaliby. W ostatnich dniach otrzymałem dziesiątki telefonów od samorządowców, którzy trzymali kciuki za tę ustawę i byli wdzięczni za próbę jej wprowadzenia.
- Wiemy, że nastroje społeczne są kiepskie, bo Polacy tracą pracę, obniżane są im pensje dzięki prawu przegłosowanemu przez polityków, a gospodarka jest na minusie. Można było chyba wykazać trochę empatii wobec społeczeństwa i znaleźć lepszy czas na podwyżki.
- Jeszcze raz powtórzę, że dla pewnych osób, czy środowisk każdy moment, kiedy parlamentarzyści pochyliliby się nad podwyżkami dla najważniejszych osób w państwie, uznaliby za niewłaściwy. Z tym się każdy powinien liczyć, że jeśli rozmawiamy na ten temat, to budzi to emocje. I ja to absolutnie rozumiem. Co więcej, w przeciwieństwie do wielu polityków opozycji spotykam się z ludźmi i ja tego buntu wobec podwyżek nie słyszałem. Słyszałem za to bunt płynący ze strony Donalda Tuska, który kazał „ogarnąć się” swoim kolegom z PO. Nie bardzo wiem jednak, co to mogłoby znaczyć.
- Najwyraźniej jako jeden z niewielu rozumie, że w polityce liczy się też instynkt samozachowawczy. A w sprawie podwyżek jego kolegom z PO tego instynktu zabrakło.
- Z tego, co wiem, w PO w tej chwili jest ogromna wojna wewnętrzna tak głośna i zasadnicza, że jej odpryski docierają do nas. Senatorowie opozycji byli oburzeni, że nie mogą w ogóle wypowiedzieć się na temat proponowanych zmian. To samo było na komisji regulaminowej w Senacie.
- Powinniście się cieszyć, bo najwięcej problemów z podwyżkami ma opozycja, choć to PiS złożył projekt. Pewnie macie sporo satysfakcji, że tak ich ograliście.
- Politycznie rzeczywiście dobrze pan ocenił sytuację. Sam tak tę sytuację oceniam.
- Rozumiem, że to, co po głosowaniu w Senacie mówił pan i marszałek Terlecki – że sprawa podwyżek nie wróci już w tej kadencji – to obowiązujące stanowisko?
- I pan marszałek Terlecki, i ja wypowiadaliśmy się bezpośrednio po podjęciu decyzji przez Senat. Choć współbrzmią, obie wypowiedzi nie były uzgodnione. Były to nasze reakcje na gorąco. Kto wie, jakie będą jeszcze ustalenia, kiedy sprawę przeanalizujemy. Natomiast muszę jeszcze raz podkreślić: te zmiany w zarobkach dla najważniejszych osób w państwie są niezwykle potrzebne. W interesie nas wszystkich jest to, żeby osoby odpowiedzialne za jego funkcjonowanie byli dobrze wynagradzani. I oczywiście, żaden czas na to nie jest dobry, ale przecież PiS nie chce podwyżek tylko dla polityków. Chce, by Polacy zarabiali godnie i to jest celem w tej kadencji, by stworzyć warunki, by pensje Polaków rosły. Nikt niczyim kosztem nie chce się wzbogacać. Warto jednak zwrócić też uwagę na to, że na tle polityków z innych krajów europejskich, polscy zarabiają naprawdę skromnie.
- No to odwagi: ustawa wraca do Sejmu, a PiS ma większość, żeby senackie weto odrzucić. Skoro przekonuje pan, jak ważne te podwyżki są z punktu widzenia funkcjonowania państwa, to jako ludzie odpowiedzialni, powinniście wziąć na siebie ciężar przegłosowania ustawy. Nawet bez pomocy opozycji.
- Nie wiem, jakie będą decyzje. Na dziś, w moim odczuciu, ta ustawa obumarła, a czy ożyje, tego nie wiemy.
- To może warto wprowadzić poprawkę, która wprowadziłaby te podwyżki od przyszłej kadencji. Wtedy kryzys pewnie minie, wróci prosperity, a Polacy nie będą mieli pretensji, że sami sobie dajecie podwyżki.
- Nie można wprowadzać ustawy, która miałaby tak długie vacatio legis. To jest zupełnie bez sensu.
- Wielu pańskich kolegów mówi, że opozycja chciała jeszcze większe podwyżki, niż te, które zaproponowano w ustawie. Taka narracja to wasza zemsta na partiach opozycyjnych?
- Nie brałem udziału w rozmowach. Z przecieków, które do mnie docierały, wiem, że tak było, ale nie mogą ani potwierdzić, ani zaprzeczyć, że opozycja chciała więcej niż to ostatecznie zostało uzgodnione. Po prostu mnie przy tym nie było. W czasie rozmów, których się nie nagrywa, mówiono o różnych wariantach, debata zapewne była ożywiona, ale ostatecznie ustalono to, co zapisano w projekcie ustawy. I tyle.
Rozmawiał Tomasz Walczak