Wojciechowskiej-kandydatce 9 lat temu nikt nie wróżył sukcesu. Była wtedy 30-latką bez żadnego politycznego doświadczenia i rozpoznawalności. Co prawda Prawo i Sprawiedliwość przyjęło ją na swoje listy wyborcze, ale startowała z bardzo trudnego okręgu, tzw. „wianuszka podwarszawskiego”.
ZOBACZ HISTORIĘ MARTYNY WOJCIECHOWSKIEJ W MATERIALE WIDEO
W dodatku zaproponowano jej 18. z 19-stu miejsc na liście. Wyniki wyborów zaskoczyły jednak wszystkich. W wianuszku osiągnęła drugi wynik - zaraz po znanym Jacku Sasinie (50 l.), zdobywając w sumie prawie 3,5 tys. głosów. Sporą ich część - aż 20% całej listy PiS - zdobyła w gminie Izabelin. Zapewne nieprzypadkowo, bo wtedy mieszkała tam inna Martyna Wojciechowska... czyli znana dziennikarka.
Przed publikacją tego artykułu niestety nie udało nam się z nią skontaktować. - Martyna obecnie przebywa na zdjęciach do programu w Meksyku, mamy ograniczony kontakt - usłyszeliśmy od menadżerki dziennikarki.
Ale eksperci nie mają wątpliwości: utorowała drogę do kariery obecnej współpracownicy prezesa NBP, Adama Glapińskiego (69 l.). - To, że w polityce wykorzystuje się to samo nazwisko, które ma znana osoba często się zdarza i czasami – jak widać – się udaje – mówi „SE” dr Mirosław Oczkoś (49 l.), specjalista ds. wizerunku. - To nie najlepiej świadczy o nas jako społeczeństwie, bo okazuje się, że nawet nie sprawdzamy na kogo oddajemy swój głos. Jak najgorzej za to świadczy o kandydacie, który nie stawia na siebie, tylko jakimś trikiem wyborczym próbuje osiągnąć swój cel – ocenia Oczkoś.
Przypomnijmy, że w NBP Martyna Wojciechowska ma zarabiać nawet 80 tys. zł. miesięcznie.