Działanie bez leciutkiego nalotu obłudy, w idealistycznym świecie idealnych ludzi jest niestety w brutalnej rzeczywistości skazane na porażkę. Paradoks? Paradoks, ale jak chce się uprawiać politykę, to trzeba się uczyć paradoksów.
Spójrzmy na aferę hazardową z bandycką ostrością. Gdyby Donald Tusk zaraz po objęciu władzy wyciął Mariusza Kamińskiego z CBA, to nie miałby dziś afery hazardowej. To znaczy może by ją miał, ale wiedziałoby o niej tylko kilka zaufanych osób. Nie byłoby żadnego kryzysu, żadnych dołujących PO sondaży i triumfu PiS. Zamiast ścięcia Kamińskiego Tusk wolał dwa lata temu opowiadać, że zostawia CBA pod kierownictwem niekoniecznie Platformie przyjaznym, bo wszystko będzie jawne, a jego partia nie macza paluszków w aferach, więc się nie boi. Był to błąd fatalny, który może go kosztować prezydenturę - błąd braku cynizmu. Na całe szczęście premier się opamiętał i pozbawił wreszcie Kamińskiego szefostwa CBA, dość cynicznie, lecz bardzo zgrabnie uzasadniając tę decyzję. Z uzasadnienia wynika, że przemowa Chlebowskiego "Rysiu, na 90 procent załatwimy", to brudna wojna powiązanej z PiS CBA. Tak jakby to któryś z Kaczyńskich układał Chlebowskiemu dialogi z "Rysiem". Uzasadnienie jest jednak dobre, bo sprytne i tylko lekko cyniczne. Poza tym gniew opinii publicznej przenosi na wroga politycznego. Donald Tusk nauczył się właśnie paradoksu.