"Super Express": - Minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz twierdzi, że dyskusja na temat odszkodowań wojennych powinna odbywać się na poziomie eksperckim. Arkadiusz Mularczyk, poseł PiS kierujący zespołem ds. reparacji, powołując się na prezesa Kaczyńskiego zapowiedział zupełnie coś innego. Skąd ten rozdźwięk?
Prof. Antoni Dudek: - Różnica zdań wynika z tego, że prezes Kaczyński gra tą sprawą na użytek publiczny. Wydaje mi się też, że Jarosław Kaczyński uważa, że mówiąc głośno o tym temacie, będzie w stanie wywrzeć nacisk na Berlin. Do tego jest wynajęty poseł Mularczyk, który odgrywa rolę naganiacza, robiąc wokół tematu dużo hałasu. Dzięki lansowaniu się w mediach przypomina swoim wyborcom, że w przyszłym roku odbywają się wybory. Z drugiej strony mamy pana Jacka Czaputowicza, który na co dzień zajmuje się prowadzeniem polityki z Niemcami.
- I on mówi coś innego.
- Poseł Mularczyk może opowiadać przeróżne głupoty. W ostatnim czasie stwierdził np., że Polska zamierza przy asyście komorników żądać "reparacji" wojennych. Poseł może mówić, co mu ślina na język przyniesie. Minister tego nie może i nie będzie stawiał sprawy na ostrzu noża. Musi ważyć każde słowo, ponieważ ma ono realne konsekwencje. Myślę, że stąd ten dystans i powściągliwość.
- Myśli pan, że opinie posła mogą szkodzić relacjom z Niemcami, czy istotne jest to, co mówi szef naszej dyplomacji?
- Myślę, że może zaszkodzić. Czym innym jest prowadzenie subtelnej polityki historycznej, a czym innym robienie ekspertyzy na łapu-capu. Nie powinno być tak, że jacyś ludzie wypiszą kwit opiewający na pół miliona, po czym wychodzi na trybunę poseł Mularczyk, zapowiadając wręczenie Niemcom paragonu z żądaniem: dawajcie pieniądze.
Zobacz także: PiS walczy o reparacje wojenne od Niemiec. Pomóc ma ZUS. Ile już dostaliśmy od Berlina?