O sprawie jako pierwszy w ubiegłym roku pisał "SE". Jak wynikało z jego oświadczeń, Drzewiecki przez cztery lata brał sowitą pensję, a na koniec kadencji z konta zniknął mu ponad milion złotych.
Według CBA polityk nie wykazał pieniędzy zdeponowanych w USA. Chodziło o zobowiązania wobec jednego z deweloperów na kwotę 350 tys. złotych. Nie poinformował również, że miał lokal na Florydzie, a dwa inne wynajmował i brał za to pieniądze.
O sprawie agenci CBA powiadomili prokuraturę. Śledztwo w tej sprawie trwało pół roku. Efekt? Prokuratorzy znaleźli w dokumentach nieprawidłowości, ale uznali, że polityk nie złamał prawa. I sprawę umorzyli.
- Mógł nie mieć pełnej wiedzy o wszystkich podmiotach majątku należących m.in. do współmałżonki - twierdzi w rozmowie z "Super Expressem" Dariusz Ślepokura, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.