Opinie Zalewski

i

Autor: GRAFIKA SE Mariusz Trocewicz

Dramat polskich konsumentów. Igor Zalewski: zakup pralki jak odwiedziny w świecie Kafki

2021-05-31 6:30

Igor Zalewski w swoim najnowszym felietonie dla "Super Expressu" tym razem nie pisze o dramatach polskiej polityki, ale dramacie polskich konsumentów, którzy od czasu do czasu muszą zmierzyć się ze światem wyjętym prosto z kart labiryntowych powieści Franza Kafki. Igor Zalewski zwraca uwagę, jak bardzo tak prozaiczna rzecz jak zakup pralki może okazać się koszmarem, w który wpychają nas sieci wielkich sklepów. Kupujesz pralkę, czekasz na dostawę, a sklep przekonuje cię, że towar już dawno dostarczono? To właśnie przydarzyło się naszemu felietoniście Igorowi Zalewskiemu.

Igor Zalewski w swoim najnowszym felietonie opisuje prostą historię zakupu pralki dla swojej mamy. Okazuje się, że coś, co powinno okazać się formalnością, sprawia, że szybciej osiwiejesz, niż doczekasz się dostarczenia zamówionego towaru. Sklep udaje, że towar dostarczono, choć ty go nie widziałeś na oczy. Setki coraz bardziej wściekłych maili, rozmów z konsultantami telefonicznymi i co? System komputerowy twierdzi, że wszystko gra i to nie sklep, ale ty jesteś oszustem, który próbuje wyłudzić pieniądze od sklepu. "Mówi się czasem, że ktoś czuje się jak w powieści Kafki. Ja się właśnie tak poczułem. Zapłaciłem ponad 1000 złotych za pralkę, której nie dostałem, ale dział transportowy stwierdził, że dostałem" - pisze Igor Zalewski. Wam też przydarzyła się podobna historia? Zostawiajcie swoje komentarze pod tekstem.

Brudna sprawa

Mojej mamie popsuła się pralka. Banalna rzecz, która rozpoczęła serię dość dziwnych, a na pewno męczących zdarzeń. Mama jest już wiekowa, a poza tym od tego ma się dzieci, żeby działały w takich sytuacjach. Tym bardziej, że w dobie e-handlu nawet nie trzeba ruszać tyłka z domu. Wystarczy odpalić kompa, wybrać odpowiedni sklep, kliknąć kilka razy i gotowe.

Ja jednak miałem pecha. Zdecydowałem się na jeden z renomowanych marketów ze sprzętem AGD i jak się okazało był to straszliwy błąd. Pralkę kupiłem w kilka sekund, zamówiłem także dostawę i instalację, ale były to tylko miłe złego początki. Firma kilka razy przesuwała termin dostawy, ale takie sytuację się zdarzają. Kiedy jednak mijały kolejne dni, zainteresowałem się sprawą i okazało się, że… pralkę dostarczono. Chociaż jej nie dostarczono. Status przesyłki oznaczono jako „zrealizowany”. W domu mojej mamy rosła jednak góra brudnych ciuchów, bo pralki jak nie było, tak nie było.

Trudno dyskutować z systemem komputerowym. Zadzwoniłem na infolinię, odczekałem pokornie trzy kwadranse na połączenie z konsultantem i złożyłem reklamację. Potem wymieniłem jeszcze kilka maili, w których dodatkowo opisywałem sprawę i na koniec dostałem ostateczny werdykt: dział transportowy potwierdził dostarczenie towaru. Sprawa zamknięta.

Mówi się czasem, że ktoś czuje się jak w powieści Kafki. Ja się właśnie tak poczułem. Zapłaciłem ponad 1000 złotych za pralkę, której nie dostałem, ale dział transportowy stwierdził, że dostałem. Cytując innego klasyka: nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi?

Ja przynajmniej mogę sobie ulżyć tym tekstem, ale nie każdy ma taką możliwość. Normalny obywatel w podobnej sytuacji będzie się odbijał od sklepu, który jest tak skonstruowany, że właściwie nie można nawiązać kontaktu z żywym człowiekiem. Można pisać tylko coraz bardziej wściekłe maile, które będą ignorowane, albo siwieć w oczekiwaniu na połączenie z konsultantem.

Zanim pójdę z tą sprawą na policję, zdecydowałem się zamówić pralkę w innym sklepie. W ciągu 24 godzin dostarczyli zamówiony towar. Można więc powiedzieć, że zrobiłem interes życia: w cenie dwóch pralek dostałem jedną. A w bonusie użeranie się z marketem. To się nazywa promocja!

Express Biedrzyckiej - Władysław Kosiniak-Kamysz: Lidia Staroń nie gwarantuje obiektywizmu