Dr Sylwia Spurek: W prawie o przemocy domowej zmiany są potrzebne

2019-01-03 5:00

Rząd wycofuje się z kontrowersyjnej nowelizacji ustawy o przemocy w rodzinie, ale zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich, dr Sylwia Spurek zwraca uwagę, że także dotychczasowe prawo nie chroniło w należyty sposób jej ofiar.

Sylwia Spurek

i

Autor: Archiwum serwisu

„Super Express”: – W sylwestra na stronach Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt zmian w ustawie o przemocy w rodzinie. Ogromne oburzenie wywołał fakt, że projekt przewidywał, że przemocą nie będzie już jednorazowe pobicie, a Niebieska Karta miała być zakładana na wniosek ofiary, a nie z urzędu. Wczoraj premier się z tego wycofał. I trzeba go za tę decyzję pochwalić.
Dr Sylwia Spurek: – Tak, to były złe zmiany. Projekt, z którego rząd się wycofał, w ogóle nie uwzględniał specyficznej sytuacji osób, które doświadczają przemocy w rodzinie. Tego, że ofiara jest bardzo często uwikłana emocjonalnie, finansowo, doświadcza syndromu stresu pourazowego czy syndromu wyuczonej bezradności. I w końcu jest to taka specyficzna sytuacja, w której ofiara i kat mieszkają w jednym miejscu. Ofiary przemocy domowej – najczęściej kobiety, dzieci, osoby starsze i z niepełnosprawnościami – powinniśmy więc chronić „nawet” przed jednorazowymi aktami przemocy ze strony swoich najbliższych. Nie możemy – jak było to w tym projekcie zapisane – uznać, że raz to można skatować członka rodziny, bo zgodnie z zaproponowaną definicją to nie jest przemoc w rodzicie. Ale przecież to nie wszystko.
– Co jeszcze było złe w tym projekcie?
– W kilku miejscach opierał się na bardzo szkodliwych stereotypach. W uzasadnieniu mówiło się o tzw. „konflikcie domowym”. Takie stawianie sprawy zakłada, że przemoc w rodzinie to wewnętrzna sprawa małżonków czy partnerów, którą sami powinni rozwiązać i państwo nie powinno się w to wtrącać. W sytuacji, kiedy chodzi o bezpieczeństwo, zdrowie i życie ofiar, państwo powinno z całą konsekwencją reagować. To sytuacja zerojedynkowa.
– Premier ogłosił, że ochrona ofiar przemocy w rodzinie jest priorytetem rządu i dlatego ten projekt trafia do śmieci. Czy to wystarczy?
– Przygotowanie nowelizacji to doskonała okazja do analizy całego systemu, który jest dziurawy, nie działa. A przecież mamy analizy i raporty – czy to międzynarodowych organizacji, czy Najwyższej Izby Kontroli – które są doskonałą bazą wiedzy na temat tego, co i w jaki sposób należy zmienić, żeby ofiara była chroniona i otrzymywała odpowiednie wsparcie. Od dawna konkretne działania w tej sprawie rekomenduje także dr Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich.
– Czy jest jeszcze coś do zrobienia?
– Nadal nie wdrażamy postanowień tzw. Konwencji Stambulskiej, choć się do tego zobowiązaliśmy. Chodzi m.in. o izolację sprawcy od ofiary. Chodzi o uwzględnienie, że przemoc w rodzinie to nie tylko pobicia czy psychiczne znęcanie się, ale także przemoc ekonomiczna. Trzeba stworzyć mechanizmy kierowane także do sprawców, by skutecznie ich ścigać i karać oraz adresować do nich programy korekcyjno-edukacyjne. Ważne jest również zwalczanie przemocy od podstaw, np. poprzez edukację antydyskryminacyjną i równościową. Przecież to nie alkohol bije. Nie on jest źródłem przemocy w rodzinie, ale przekonanie ze strony niektórych członków rodziny, że mają władzę, kontrolę i mogą je egzekwować także w sposób przemocowy. Jeśli się tym nie zajmiemy, będziemy mieli nadal do czynienia z setkami osób pozostawionych bez pomocy.
– A problem nie jest marginalny, bo ofiarami przemocy w rodzinie wg statystyk jest 92 tys. osób.
– Właśnie. A przecież nawet 2/3 przypadków nie jest zgłaszanych. Dlatego poważnie traktuję deklarację pana premiera, że pomoc ofiarom przemocy domowej jest dla rządu priorytetem. Ale jeśli rząd Mateusza Morawieckiego zajmie się przemocą w rodzinie kompleksowo, będę pierwszą osobą, która temu przyklaśnie.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki