Dr Rafał Chwedoruk: Słabość w obliczu referendum

2013-10-14 4:00

Czy problemy PO skończą się wraz z referendum w Warszawie?

"Super Express": - Niezależnie od wyników wczorajszego referendum w Warszawie, już samo jego zorganizowanie jest wotum nieufności wobec obecnego stylu rządzenia całej PO? Można zaryzykować stwierdzenie, że wiele zarzutów wobec prezydent Warszawy Polacy mogliby sformułować wobec Donalda Tuska?

Dr Rafał Chwedoruk: - Cała PO po wyborach w 2011 roku uznała, że ich wyniki są wyjątkowo silnym wotum zaufania. Zwłaszcza że po raz pierwszy jedna partia dostała mandat do rządzenia w drugiej kadencji. Wybory parlamentarne były zresztą zwieńczeniem całego cyklu zwycięstw Platformy. Partia posiadła władzę, jakiej nie miała wcześniej żadna inna - po raz pierwszy większość elit opiniotwórczych stanęła po jej stronie. Stąd wzięła się naturalna tendencja do samozadowolenia, którą wspierał brak kontroli nad władzą. To wszystko sprawiło, że politycy PO się wyalienowali. Zresztą w takiej sytuacji politykowi łatwo zapomnieć o duchu obywatelskości i nawet populizmu.

Patrz też: SONDAŻ: Hanna Gronkiewicz-Waltz ZOSTAJE!

- Platforma stała się żywym dowodem na twierdzenie, że każde zwycięstwo ma w sobie ziarno przyszłych porażek?

- Tak. Wszystkie problemy, które PO ma w skali kraju, dotknęły także Warszawy. Gdyby Platforma uprawiała politykę w takim stylu, jaki znaliśmy z pierwszej kadencji, dziś pewnie miałaby dużo mniej kłopotów.

- Czego w tej drugiej kadencji nie udało się jej utrzymać, a co gwarantowałoby stabilność poparcia dla PO?

- W pierwszej kadencji PO zdołała wykroczyć poza samą siebie. Przestała być zmodyfikowanym Kongresem Liberalno-Demokratycznym czy bardziej pragmatyczną wersją Unii Wolności, a stała się formacją otwartą na grupy społeczne odległe od elektoratu partii liberalnej. Punktem zwrotnym była reforma wieku emerytalnego, którą odrzuciła większość obywateli. W realiach kryzysu Donald Tusk musiał wybrać, w kogo uderzyć. Uderzył więc w większość, która nie była naturalnym zapleczem PO.

- To strata, na którą Platforma mogła sobie pozwolić?

- Myślę, że znacząco nie wpłynęłoby to na Platformę. Jednak po drodze pojawiła się jeszcze sprawa OFE, która dotknęła żelaznego elektoratu formacji Donalda Tuska. Ci najwierniejsi wyborcy PO po prostu nie rozumieją kroków rządu. Dlatego też referendum w Warszawie było tak ważne w skali całego kraju, bo dotyczyło tych najwierniejszych wyborców, którzy zdominowali stolicę.

Zobacz również: Prezes Kaczyński wziął udział w referendum na Żoliborzu

- Kiedy już pył bitewny opadnie w Warszawie, PO będzie w stanie przejść do ofensywy?

- Referendum i kampania z nim związana pokazały, w jakim stanie jest dziś PO. Miarą słabości, jaką dziś charakteryzuje się Platforma, jest to, jak bardzo dała się zepchnąć do narożnika w kampanii referendalnej. Nie bardzo wiedziała, co ma zrobić. Potrafiła jedynie reagować na działania drugiej strony. Gdyby PO była równie silna jak w poprzedniej kadencji lub na początku obecnej, Hanna Gronkiewicz-Waltz podałaby się szybko do dymisji i zorganizowała wcześniejsze wybory, i pewnie by je wygrała. Zamiast tego mieliśmy spóźnioną kampanię w obronie pani prezydent, która tylko uwypukliła wszystkie problemy PO w Warszawie.