"Super Express": - Absolwenci uczelni wyższych, wbrew rozpowszechnionej opinii, nie chcą wiele od życia. Jak wynika bowiem z badań NBP, wystarczy im do szczęścia 2 tys. zł pensji i tydzień urlopu. Co się dzieje z młodymi?
Dr Michał Bilewicz: - Młodzi najwyraźniej dostosowali się do niesprzyjających warunków i ich aspiracje są odpowiednio niższe. Z prowadzonych przez nas badań wynika, że nie widzą tego problemu. Swoją sytuację oceniają dobrze i patrzą na przyszłość z optymizmem.
- 70 proc. młodych poniżej 30. roku życia mieszka z rodzicami, a 30 proc. ludzi w wieku 24-30 lat nie ma pracy. Przecież ich sytuacja powinna budzić w nich sprzeciw.
- Faktycznie ich sytuacja jest dramatyczna, choć może nie aż tak jak ich rówieśników z Hiszpanii czy Grecji.
- Ale przecież to Polska - jak przekonują huraoptymiści - jest krajem bezprzykładnego sukcesu gospodarczego, a nie Grecja czy Hiszpania.
- Ten sukces jest nadal wynikiem funduszy europejskich, które szerokim strumieniem płyną do Polski. To się jednak kiedyś skończy i przykład Hiszpanii czy Grecji wskazuje, co się stanie, kiedy ten strumień wyschnie. Są to kraje, które, podobnie jak Polska, są przeinwestowane, jeśli chodzi o infrastrukturę, a nie pomyślano o tworzeniu nowoczesnej gospodarki. Możemy się w pewnym momencie znaleźć w tym samym miejscu, gdzie są dziś Hiszpania i Grecja, i dopiero wtedy pojawi się prawdziwy bunt młodych i konflikt pokoleń.
- Mimo wszystko dziwi, że jeszcze go nie ma.
- Gniew ludzi spowodowany ich sytuacją materialną można łatwo przenieść na jakiś obiekt zastępczy. Spójrzmy chociażby na Rosję. Tam sytuacja gospodarcza jest dramatyczna, ale zwycięstwa militarne i silna władza dają poczucie, że choć moje własne życie jest beznadziejne, to przynajmniej jestem częścią silnego narodu i państwa, które może narzucić innym swój imperialny porządek.
- Szukanie pocieszenia w polskim imperializmie byłoby raczej perwersją.
- W Polsce taką funkcję zastępczą może pełnić historia powstań czy Żołnierzy Wyklętych. To, że tak wielu młodych Polaków uczestniczy w uroczystościach upamiętniających te wydarzenia, że tak wielu z nich chodzi w koszulkach z symbolem Polski Walczącej, pokazuje, że ta symbolika pozwala przekierować ich gniew na zupełnie inny wymiar.
- Swego czasu skorzystał na tym PiS. Skupił wokół siebie ludzi, których można uznać za ofiary transformacji ustrojowej, ale nie dał im haseł ekonomicznych. Odwołał się za to do kwestii symbolicznych. To działa też na młodych?
Tak. Patrząc choćby na jeden z głównych elementów tożsamości elektoratu PiS, czyli kwestię Smoleńska, to widać, że młodzi - podobnie jak najstarsi - są najbardziej skłonni wierzyć w wersję o zamachu.
- A to przecież grupy, które są najbardziej pokrzywdzone ekonomicznie.
- Właśnie, i myśląc o sprawach symbolicznych, mogą choć przez chwilę przestać martwić się o swoją sytuację materialną. Gniew, który się może z niej rodzić, od razu jest przekierowywany na tematy zastępcze. Stąd te paradoksy, które wynikają z badań NBP i naszych, że młodzi nie analizują swojego położenia ekonomicznego. Polska polityka została na tyle skolonizowana przez kwestie symboliczne, że na oburzenie ekonomiczne po prostu nie ma w niej miejsca.
- Nie jest też tak, że to efekt edukacji obywatelskiej ostatniego ćwierćwiecza? Przez cały ten czas przekonywano, że trzeba być panem swojego losu i jeśli komuś w życiu nie wyszło, to może winić wyłącznie siebie.
- Zdecydowanie tak jest i widać to w badaniach. W psychologii mówimy o przekonaniach merytokratycznych, czyli wierze, że jeśli ktoś jest zdolny, to sobie poradzi, i tylko od człowieka zależy jego sytuacja materialna. Zapytaliśmy Polaków, czy zgadzają się ze stwierdzeniem, że każda zdolna i ciężko pracująca osoba ma szansę na odniesienie życiowego sukcesu. Młodzi zgadzają się z tym stwierdzeniem, ale już starsi nie.
- Starsi mają doświadczenie życiowe, które podpowiada, że tak po prostu nie jest.
- Owszem. Istnieje jednak taki neoliberalny mit, który bardzo mocno przesiąknął również polskie szkoły. Mamy tam lekcje przedsiębiorczości, ale przecież własny biznes będzie prowadzić odsetek uczniów. Lekcji z prawa pracy na przykład już w szkole nie ma.
- Potem okazuje się, że tydzień urlopu wystarczy młodym do szczęścia.
- Właśnie. Może dlatego tak wiele młodych osób godzi się choćby na umowy śmieciowe. Porównując młodych Polaków z ich rówieśnikami z Hiszpanii czy Grecji, widać, że Polacy nie zdają sobie sprawy z sytuacji, w której się znaleźli. Młodzi Hiszpanie czy Grecy łatwiej artykułują swoje interesy. Młodych w Polsce tego nie nauczono. Stworzono za to pojęcie roszczeniowości, które ma zniechęcić do walki o swoje interesy. Ciekawe jest jednak to, że nie zawsze było ono negatywnie nacechowane. Jeszcze w latach 80. roszczeniowość była czymś pozytywnym, bo mieściła w sobie walkę o coś, co się po prostu należy. W latach 90. uzyskało ono swoje obecne znaczenie i próbowano nim zamknąć usta wszystkim grupom protestu. Badania pokazują, że młodzi przyjęli to negatywne znaczenie. Należy się jednak spodziewać, że kiedy strategie symboliczne, o których mówiliśmy, przestaną odgrywać rolę w polityce, to w pewnym momencie pojawi się wybuch. Pytanie tylko, kto go wtedy zagospodaruje.