"Super Express": - Czy wraz ze śmiercią Andrzeja Leppera skończył się w Polsce populizm?
Dr Maciej Gdula: - Ten w wydaniu Samoobrony skończył się jeszcze przed jego śmiercią. Wtedy mianowicie, gdy Lepper stracił poparcie na rzecz Jarosława Kaczyńskiego.
- Jak Kaczyński tego dokonał?
- Po prostu udało mu się zachować toż-samość kogoś, kto nie jest do końca zblatowany z elitami i wciąż stanowi zagrożenie dla istniejącego oficjalnie porządku.
- Więc PiS jest kontynuacją Samoobrony?
- Poniekąd. Choć w Lepperze było więcej autentycznego ludowego sprzeciwu. W tym sensie prezes PiS jest większym oszustem niż Lepper, bo mniej mu zależy na realnej zmianie położenia elektoratu Samoobrony. Natomiast Lepper zaraz po tym, jak wszedł do Sejmu, stał się częścią politycznych elit. Odtąd znamy już innego Leppera - tego w limuzynie, garniturze, drogich zegarkach.
- A na ile się zmienił sam elektorat Samoobrony?
- Dziś ci ludzie bardziej boją się stracić to, co mają, niż chcą zyskać więcej poprzez wyraźny sprzeciw. To, co kiedyś ich mobilizowało, czyli strach przed Unią Europejską, dziś w obliczu kryzysu finansowego zmieniło się w strach, że Unii nie będzie. Bo Unia opłaciła się polskiej wsi - ze względu na transfery pieniężne czy poprawę infrastruktury.
- Jeśli nie ciężki byt materialny, to co jest dziś główną pożywką dla populizmu?
- Protest PiS w sprawie Smoleńska koncentruje się nie wokół kategorii ludowych, ale tych charakterystycznych dla klasy średniej, jak uczucia narodowe czy zbiorowe wyrażanie smutku. To pokazuje, że populistyczny elektorat zmienił ideowe podłoże z haseł społeczno-gospodarczych na hasła "smoleńskie". Dzisiejszy populizm nie jest ani materialny, ani związany z interesami gospodarczymi, tylko z tożsamością narodową. Jest jeszcze gorszy niż tamten, bo część problemów ekonomicznych zamienia na kulturowe.
- Smoleński populizm - to mocne słowa. Jak długo to właśnie PiS będzie obsługiwał populistyczny elektorat?
- Aż zużyje się temat smoleński i skończy podział na PO i PiS. Dziś Unią wstrząsają zamieszki i protesty społeczne. Natomiast w Polsce jest lepiej w porównaniu do tego, jak było 10 lat temu. Ludzie dobrze pamiętają dużo większe bezrobocie i mniejsze płace. Musi więc minąć trochę czasu, żeby się wykrystalizowało jakieś nowe napięcie społeczne i bunt wobec obecnego systemu.
- Kto z dzisiejszej klasy politycznej mógłby zastąpić Andrzeja Leppera?
- Nie wiem. Ale jego przykład jest dość optymistyczny. Pokazał, że wejście do polityki jest możliwe dla kogoś zupełnie z zewnątrz, spoza establishmentu, spoza podziału na postsolidarność i postkomunizm.
- Podsumowując - populizm będzie, ale zmienia swe oblicze i skalę zasięgu?
- Dokładnie. Ale nie jest to zjawisko tylko negatywne. Populizm daje wyraz realnym napięciom społecznym i mówi głosem tych, którzy nie mają miejsca w oficjalnym systemie i uważają, że nie zaspokaja on ich potrzeb. Lepper obok wsi reprezentował także mniejsze miasta i znaczną część tzw. Polski B. Nie tylko ludzi żyjących z pracy na roli, ale też robotników. Jestem daleki od krytyki populizmu. To też jest element demokracji.