"Super Express": - Po wczorajszej konferencji premiera Tuska wiemy, że na razie nie ma winnych w sprawie zamieszania wokół rosyjskiej propozycji budowy nowego gazociągu przez Polskę. Tych winnych można wskazać już dziś?
Dr Ireneusz Jabłoński: - Jeśli wierzyć opublikowanym informacjom na temat memorandum podpisanego przez EuRoPol Gaz, to jego ranga jest niezwykle niska...
- Ranga niby niska, ale zamieszanie w rządzie powstało. Jeden minister mówi jedno, inny drugie. Z kolei premier sam nie wie, o co chodzi.
- Wygląda na to, że po raz kolejny nie zachowano odpowiedniego dystansu do całej sprawy. Pojawia się też jednak pytanie, czy owo memorandum mieści się w strategii działania spółki i jej właściciela i czy zarząd miał uprawnienia do jego podpisania. Jeżeli tak, to mamy do czynienia z burzą w szklance wody.
- A jeżeli nie?
- To trzeba sprawdzić, kto przekroczył swoje uprawnienia. Oczywiście, zgodnie z pewnym porządkiem korporacyjnym. Natomiast jak to się wszystko mieści w polityce energetycznej państwa, powinni odpowiedzieć politycy.
- Jeśli tak nieistotna, jak pan mówi, sprawa wywołuje taki chaos, to co by było, gdyby na tapecie znalazła się znacznie poważniejsza sprawa?
- Mając spójną i stabilną politykę energetyczną, takie wrzutki, a tak należy traktować słowa Putina w sprawie gazociągu, nie powinny nic zmienić i niczego zaburzyć. Przecież polityki energetycznej, czyli jednej z najważniejszych polityk gospodarczych, nie pisze się na podstawie wrzutek obcego mocarstwa.
- Rozumiem więc, że wrzutka Putina z całą mocą uwidoczniła, że ani spójnej, ani stabilnej polityki gospodarczej nie mamy i tu Donald Tusk powinien szukać przyczyn całego zamieszania, które obserwujemy od piątku?
- Rzeczywiście, wyciągnąłbym tego typu wnioski. Zamieszanie i w pewnym momencie zauważalna niespójność wypowiedzi poszczególnych członków rządu mogłaby dowodzić braku pewności i spójności naszej polityki energetycznej. Inaczej nie dalibyśmy się wpędzić w taką awanturę.
Ireneusz Jabłoński
Ekonomista, Centrum im. Adama Smitha