"Super Express": - Chciałbym z panem porozmawiać o zmianach w PO...
Dr Bartłomiej Biskup: - Znowu są jakieś zmiany w PO?
- Tak, po raz kolejny. I kolejny raz mają to być zmiany znaczące. Grzegorz Schetyna udzielił tygodnikowi "Do Rzeczy" wywiadu, z którego dowiedzieliśmy się kilku ciekawych rzeczy. Schetyna powiedział m. in.: "chcę powrotu do źródeł PO, do jej liberalno-konserwatywnego charakteru. Chcę też, by była w swym przekazie chadecka". Jeszcze niedawno Tusk mówił, że PO nie będzie klękała przed księdzem. To lawirowanie PO to oznaka braku pomysłu na partię?
- Generalnie rzecz ujmując, takie częste zmiany komunikacji z wyborcami i nurtu politycznego, w którym się jest, nie służą żadnej partii politycznej. Wtedy właśnie powstaje wrażenie lawirowania, nietrzymania się jednej koncepcji politycznej. Dlatego nie wydaje mi się, aby to było działanie przynoszące korzyści, ponieważ tych zmian rzeczywiście jest za dużo. Natomiast z drugiej strony sam Schetyna wywodzi się z bardziej konserwatywnego środowiska w PO. Być może właśnie tym działaniem Schetyna chce rzucić rękawicę PiS. Wydaje się to być ryzykownym pomysłem, ponieważ PiS ma bardzo stabilne notowania i bardzo stabilny elektorat. Być może to jest plan na dalszą przyszłość, w perspektywie 5-10 lat.
- Schetyna mówi o partii liberalno-konserwatywnej. Pamiętam, jak jeszcze kilka miesięcy temu politycy PO narzekali, że PiS wyklucza część dzieci, dając 500 zł tylko na drugiego potomka i żądało zasiłku na każde dziecko. Ten liberalizm będzie wiarygodny np. dla wyborców Nowoczesnej? Bo to chyba ich PO powinna chcieć odbić.
- Wyborcy Nowoczesnej są jednak bardziej centro-lewicowi, więc idąc w prawo, PO raczej nie odbije wyborców partii Ryszarda Petru. Natomiast jeśli mówimy o gospodarce, to dzisiaj wszystkie partie idą raczej w kierunku socjalistycznym niż liberalnym. Dziś większość ugrupowań będzie raczej mówić, żeby dawać. Tylko nie wiadomo, skąd brać. Takie mamy czasy - o wyniku wyborów decydują grupy słabiej uposażone i to do nich trzeba kierować komunikat.
- Powiedział pan, że wszyscy chcą, żeby dawać. Jako partia liberalna PO nie powinna chcieć tego robić. Czy Schetyna zamiast łatać dziury na tonącym okręcie o nazwie PO, nie wierci przypadkiem kolejnych?
- To się oczywiście okaże. Zbyt częste przechyły tego statku mogą być dla niego ciężkie do przeżycia, ponieważ może on po prostu nabrać wody. Ostatnie działania PO są w ogóle dosyć ryzykowne. Nie wiem, czy Schetyna wylewa wodę z tego statku czy raczej jest tym przechyłowym, który pozwala jej przelewać się przez pokład.
- Przejdźmy więc do kwestii kapitana. Schetyna zażartował sobie, że "Donald Tusk zajmuje się dziś ważnymi kwestiami w Radzie Europejskiej". Tymczasem funkcja Tuska nie daje mu żadnej realnej władzy, a wielu komentatorów dostrzega słabości PO. Powrót Tuska do polskiej polityki byłby pożądany z punktu widzenia PO?
- Na to wpływa bardzo wiele czynników, ale mówiąc krótko, na razie jego powrót nie byłby dobry dla PO, ponieważ minęło niewiele czasu, od kiedy przestał być premierem. A pamiętajmy, że pod koniec urzędowania nie miał on najlepszych notowań w sensie zaufania publicznego. Podobnie jak Ewa Kopacz. Donald Tusk nie rozliczył się ze swoich rządów. Natomiast polska polityka jest na tyle przewrotna, że im więcej czasu upłynie, tym ludzie mniej pamiętają. Myślę, że za 2-4 lata szanse Tuska na powrót rosną. Podobnie było np. z Jerzym Buzkiem, który jako premier rządu kończył ze słabymi notowaniami, a później w wyborach do Parlamentu Europejskiego osiągał dobre wyniki.
- Skoro Tusk nie, to może Komorowski? Sprawdziłby się jako szef PO?
- Mam duże wątpliwości. On nie był liderem, za którym w wyraźny sposób szli ludzie. Ma mniej atutów niż Tusk - może tylko jest mniej negatywnie kojarzony. Natomiast czy byłby w stanie pociągnąć masy wyborców? Śmiem wątpić.
Zobacz: Żołnierz AK, Hanna Szczepanowska: Mordercy profanują nasz cmentarz