"Super Express": - Jest pierwsza ofiara ustawy śmieciowej. "Na prośbę Hanny Gronkiewicz-Waltz" do dymisji podał się wiceprezydent Warszawy Jarosław Kochaniak. W związku m.in. z faworyzowaniem w przetargu na wywóz śmieci miejskiego przedsiębiorstwa.
Dr Andrzej Sadowski: - Dymisja niczego tu nie załatwi. To kwestia zmiany ustawy, w trybie natychmiastowym. Pozostawienie jej w tej formie będzie rodziło coraz więcej problemów i patologii. Widać to już nawet po - niech pan to weźmie w duży cudzysłów - "przygotowaniach do wprowadzenia ustawy w życie". Poświęcenie tego czy innego urzędnika to mało.
- Co byłoby adekwatną reakcją?
- Z inicjatywy prezydenta bądź premiera trzeba zmienić ustawę. Szybko. W przeciwnym razie będzie miała duży wpływ nawet na wyniki przyszłych wyborów parlamentarnych.
- Aż do tego stopnia?
- Ustawa śmieciowa dotknie wszystkich Polaków bez wyjątku. Uderzy ich po kieszeni. Widzą, jakie rachunki płacą za wywóz śmieci dziś. Niebawem zobaczą, jakie zapłacą w wyniku decyzji rządu i parlamentu.
- Już słyszałem próby zrzucenia winy na Unię Europejską, może zatem politykom się upiecze?
- Tym razem próba przerzucenia własnej niekompetencji i nieudolności na innych się nie uda. W wielu innych krajach UE działają przecież te same dyrektywy, a są zupełnie inaczej wprowadzane. Z korzyścią, a nie stratą dla obywateli. Tym razem to niestety polski rząd i parlament nie potrafiły uczciwie wprowadzić sensownych przepisów.
- Jakie podstawowe wady ma nowa ustawa śmieciowa?
- Da to się zamknąć w sformułowaniu: będzie drożej, ale gorzej. Podstawowym skutkiem będzie likwidacja konkurencji i tworzenie lokalnych monopoli. To jest cenotwórcze i korupcjogenne. Rząd zafunduje obywatelom gorszą jakość, wyższą cenę i nowe afery. Nie ma też żadnego uzasadnienia dla tego, żeby polski rząd obarczał własnych obywateli pracą, za którą nie otrzymują wynagrodzenia.
- Chodzi o segregację śmieci?
- Oczywiście. W Australii to obywatel dostaje pieniądze za tę segregację. Przecież dzięki temu firma, która zarabia grube pieniądze na segregowanych śmieciach, ma mniej pracy. Dlaczego Polacy mają być straszeni karą za niewykonanie pracy, która do nich nie należy? Która składa się na sukces jakiejś firmy?! Nie ma żadnego powodu.
- Spotkałem się też z opinią, że na początku grozi nam raczej drastyczne zaniżanie cen wobec gmin i przez to powtórka skandali znanych z budowy autostrad, wywożenie śmieci do lasów...
- Na początku zapewne tak. A to powinien regulować rynek, a nie urzędnik. Jeżeli urzędnicy i politycy dostają do ręki władzę nad usługami, to niemal na pewno to zepsują. Przecież rynek śmieci do tej pory działał dość dobrze. Satysfakcja konsumenta i relacja jakości do ceny była przyzwoita.
- Dlaczego zatem to zmieniono?
- Nie będę wdawał się w jakieś domysły, ale niestety politycy interesują się w Polsce tymi rynkami, które dobrze działają, i chcą to regulować. Nie wiem po co, gdyż coś, co działa, nie powinno być psute. To wbrew interesowi ludzi. Co bardziej zdumiewające, to także działanie wbrew swojemu interesowi politycznemu z punktu widzenia samych polityków. Może są już zmęczeni władzą?
Dr Andrzej Sadowski
Ekonomista, ekspert Centrum im. Adama Smitha
None